Wszystko wskazuje na to, że referendum w sprawie odwołania Rady Miejskiej w Kleczewie będzie nieważne. Nie udało się osiągnąć odpowiedniej frekwencji.
Żeby referendum było ważne musiałoby w nim wziąć udział 3/5 głosujących w
wyborach samorządowych w 2018 roku. W przypadku gminy Kleczew to 3.238 osób. Według nieoficjalnych danych wiadomo, że w głosowaniu wzięło udział 2.514
mieszkańców. Zabrakło więc ponad 700 głosów.
Grupa referendalna spotkała się wieczorem w remizie OSP Roztoka. Jak komentują wynik, czy uznają go za porażkę? – To zdecydowanie sukces z tego powodu, że podpisów mieliśmy 1.035, a z naszych danych wynika, że w referendum wzięło udział 2.514 osób, czyli dwa razy tyle. Jeszcze mamy takie informacje, że głosów na nie było bardzo mało, a zdecydowana większość powiedziała tak. Uważamy, że to jest bardzo wymowny wynik i mimo wszystko jesteśmy bardzo zadowoleni – mówiła Ilona Paszek-Hajdrych z grupy referendalnej w Kleczewie. – Nawet żyjemy taką nadzieją, że da to do myślenia części radnych i dziękujemy bardzo serdecznie wszystkim mieszkańcom, że wzięli udział w referendum i wyrazili swoje zdanie. Niech żyje demokracja.
W remizie pojawił się również burmistrz Mariusz Musiałowski. Zapytaliśmy go, czy spodziewa się, że po tym głosowaniu zmieni się coś w jego relacjach z niektórymi radnymi. – Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć, bardzo bym chciał, żeby Samorządni 2018 potraktowali to jako żółtą kartkę od społeczeństwa. Zaczynając pracę na stanowisku burmistrza obiecałem sobie, że po prostu będę słuchał ludzi, więc tak z ciekawości się tu pojawiłem w momencie, kiedy grupa referendalna zbierała wyniki. Okazuje się, że mieszkańcy powiedzieli, że nie podoba im się taka forma pracy samorządu i dlatego około 2.500 osób poszło do lokali wyborczych, z czego pewnie 95 procent powiedziało, że są za skróceniem tej kadencji – powiedział Mariusz Musiałowski, dodając że bardzo by chciał, żeby zmieniły się te relacje. – Moje stanowisko się nie zmienia. Serdecznie do siebie zapraszam i wyciągam rękę. Mam nadzieję, że będziemy dyskutować, a jeżeli spierać to na argumenty. Pracujemy dla 10 tysięcy mieszkańców gminy, więc tutaj nie ma miejsca na jakieś gry polityczne. To jest mała gmina, więc zróbmy wszystko, aby żyło się w niej jak najlepiej. Bez sensu są takie podziały z mojego punktu widzenia.
Czy przedstawiciele grupy referendalnej będą chcieli działać w lokalnej polityce? – Od początku, gdy zaczynaliśmy całą kampanię i pojawiały się takie spekulacje, co zrobimy jak odwołamy radę, to ja cały czas mówiłam, że nastawiamy się na cel, a nim było odwołanie rady. Nikt nie wybiegał w przyszłość, a co przyniesie jutro – zobaczymy – dodała Ilona Paszek-Hajdrych.
Marcin Szafrański