Co prawda Jarosław Kaczyński całuje kobiety po rękach, ale czy to oznacza, że uważa je za pełnoprawne uczestniczki życia politycznego? Gdyby brać pod uwagę koniński okręg wyborczy, odpowiedź byłaby negatywna…
W poprzednich wyborach parlamentarnych, wśród osiemnastu kandydatek i kandydatów, było siedem kobiet, ale pierwsza znalazła się dopiero na dziewiątym miejscu. Wcześniejsze okupowali mężczyźni i to oni zdobyli pięć mandatów.
Najbardziej nie zgadzała się z tym radna wojewódzka Zofia Itman i… wylądowała na ostatniej pozycji. Na nic zdały się też jej protesty, że na konińskiej liście pierwsze miejsca przypadają spadochroniarzom z Poznania i Zielonej Góry, a nie miejscowym. Teraz będzie podobnie.
Takim kwiatkiem do kożucha jest senator Margareta Budner, która od dwóch kadencji zasiada w parlamencie. Karierę medyczną robi w stolicy, a do Konina nie zagląda. Ta sytuacja w końcu zdenerwowała lidera partii w okręgu, Witolda Czarneckiego i odmówił jej poparcia.
Rozpoczęły się spekulacje, kto ją zastąpi. Piątka posłów wypycha się do senatu. Wiadomo, że na najgorszej pozycji są miejscowi, czyli Leszek Galemba i Ryszard Bartosik. Zaczęło się też mówić, że w czołówce listy poselskiej powinna być kobieta, podobnie jak w innych partiach.
Jednak, prawdopodobnie, mężczyźni z PiS-u znów chcą pocałować kobietę w rękę i ją wyrolować. Aneta Niestrawska ma kandydować do senatu, za Margaretę Budner. Kobieta za kobietę… Posłowie na swojej ławce nie zamierzają zrobić dla niej miejsca. Co na to Jarosław Kaczyński?