Sołectwo Półwiosek Stary (gmina Ślesin) składa się z dwóch wiosek – z Półwioska Starego i Półwioska Nowego. – Półwiosek Stary jest dużą miejscowością, ma zabudowę bardzo zwartą, Półwiosek Nowy składa się z około 15 budynków, które położone są na terenie bardziej rozłożystym, wśród pól. Nasza wieś ma w tej chwili bardzo mało rolników, utrzymujących się typowo z rolnictwa. Większość mieszkańców wydzierżawiło swoje pola. Rolnicy są już na emeryturach. Młodzi, którzy mieli małe gospodarstwa oddali je w dzierżawę, nawet rolnikom z innych wiosek. Takich dużych rolników mamy w sołectwie około 5, którzy utrzymują się z rolnictwa. Małych gospodarstw w zasadzie nie ma już w ogóle. Zostali tacy typowi rolnicy z krwi i kości. Widać, że te gospodarstwa są rodzinne, przekazywane z dziada, pradziada. Teraz przekazują je swoim dzieciom – opowiada Małgorzata Kuligowska.
Wioska jest też typowo turystyczna. – Z turystyki żyje nasza gmina, więc również nasza wioska. Musimy zadbać o to, by się rozwijała. Przyjadą turyści do ośrodka, na prywatne kwatery, mamy też hotel niedawno otwarty. Żeby do nas przyjeżdżali, to musimy mieć infrastrukturę. Jest u nas remiza OSP i świetlica wiejska. Mamy tam miejsce na spotkania czy małe zebrania. To jest takie kameralne miejsce. Strażacy też mają klucz do tej małej świetlicy, bo są właścicielami całego budynku. Koło remizy jest plac zabaw, kilka urządzeń siłowni zewnętrznej, takie miejsce zielone na spotkania pod wiatą, kupiliśmy grill. To wszystko w centrum naszej miejscowości. Mamy też boisko sportowe zbudowane całkowicie ze środków funduszu sołeckiego. Korzystają z tej infrastruktury także turyści. Dla wypoczywających w ich miejscowości KGW Odnowa zorganizowało warsztaty kulinarne z pieczenia ciasta w ośrodku – mówi Małgorzata Kuligowska. Były szkolenia dla rolników. Dla zainteresowanych odbył się także bezpłatny kurs języka angielskiego oraz informatyczny.
Ilu mieszkańców ma sołectwo? Około 400, w tym 70 dzieci. Ale ta liczba ciągle się zmienia. – Co pół roku jadę do Urzędu Stanu Cywilnego, do gminy i sprawdzam tę liczbę. Mamy w sołectwie kilka osób po 90. Starsi seniorzy trzymają się fajnie, lubią rozmawiać, lubią opowiadać różne historie, lubią swoją wieś. Często u nich bywam, zwłaszcza u pani Cecylii sąsiadki z mojego domu rodzinnego. Mieszka bardzo blisko, więc często ją odwiedzam – mówi sołtys. – W pierwszej mojej kadencji jako sołtysa robiliśmy takie spotkania integracyjne – dzieci, młodzież, całe rodziny. Niestety, pandemia popsuła nam te wszystkie plany, bo wszystko było utrudnione, baliśmy się wychodzić, zresztą było to zakazane. Ale już w ubiegłym roku OSP zorganizowała Dzień Dziecka, dołączyło się sołectwo i koła gospodyń. Mamy na terenie sołectwa ośrodek wczasowy. Całe sołectwo korzysta z plaży ośrodka. Właściciel nam ją udostępnia. Jak organizowaliśmy Dzień Dziecka, to sam zaproponował, bardzo dużo atrakcji zafundował na plaży. Zawsze zaprasza do współpracy, dba o te kontakty z mieszkańcami.
Czego potrzebują mieszkańcy? – Bardzo byśmy potrzebowali chodnika, wybudowania dalszej części. On był budowany w kilku etapach, już chyba od 13 lat. W zasadzie dwie trzecie wioski ma ten chodnik. Zostało jeszcze około 600 metrów do zbudowania. Wiadomo, że gmina nie ma pieniędzy aż tyle, żeby wszystkie te chodniki pobudować, budżet nie jest z gumy, nie rozciąga się. My odkładamy zawsze z funduszu sołeckiego co roku pieniądze. Na zebraniach ten fundusz jest dzielony na zakup kostki z przeznaczeniem na budowę chodnika. Zwróciliśmy się do Zarządu Dróg Powiatowych, żeby może znaleźli dla nas jakiś grosik. Wszędzie jest ciężko, ale warto spróbować. Problem jest też z chodnikiem od Półwioska Starego w stronę Ślesina, Różopola. Tam jest bardzo niebezpiecznie. Tutaj część mieszkańców jeździ rowerami, część chodzi na pieszo do Ślesina – tłumaczy sołtys.
Sołectwo brało udział w konkursach na wieniec dożynkowy. – Zajmowaliśmy czołowe miejsca, ale nie o to chodzi. Chodzi o to, żeby się w czasie plecenia spotkać. Nie robimy może takich pięknych wieńców, jak niektóre koła. Nasze są tradycyjne, zwykłe, ale chyba się podobały, bo zajmowałyśmy drugie czy trzecie miejsce – mówi. Sołectwo przygotowywało też dożynkowe ozdoby. Małgorzata Kuligowska brała również udział w turnieju sołtysów. – Organizowany jest w Biskupiu przez sołtysa Sławomira Królaka. To były takie konkursy. Zajmowałam różne miejsca – pierwsze, drugie, trzecie. Pojawia się tam sporo mieszkańców, na czele z burmistrzem. To konkursy sprawnościowe – skoki na skakance, wyścigi na dmuchanych konikach, bardzo fajne, śmieszne. Było przybijanie pieczątek – kto ich najwięcej zdobędzie wygrywa. To wydaje się proste, ale tak nie jest – śmieje się.
Wśród wielu dyplomów i podziękowań jedno nas szczególnie zainteresowało, a dotyczyło warsztatów operetkowo-wokalnych. Czy pani sołtys śpiewa? – Supersprawa. Była nas cała grupa amatorów. Nie wiedzieliśmy, że w tak krótkim czasie artysta potrafi nauczyć nas, jak się oddycha podczas takiego śpiewu. Wszyscy byliśmy laikami. I nie jest takie proste wydać ten właściwy dźwięk. Była niespodzianka. Na wieczór był konkurs pan Bartosz Kupczyk (muzyk, tenor operetkowy z Krakowa) poprosił wszystkich uczestników warsztatów na scenę i występowaliśmy razem z nim. To było dla nas niesamowite przeżycie. Bardzo mile to wspominamy. Przyznam, że nie byłam przekonana jak pan dyrektor domu kultury dzwonił, ale się zgodziłam. Polecam wszystkim spróbować – mówi.
Jak być dobrym sołtysem? – Musi się chcieć. Rano wstaję, mam coś zaplanowane i w miejscu nie usiedzę – tłumaczy. I dodaje, że na zakończenie pierwszej kadencji sołtysi otrzymali od burmistrza Mariusza Zaborowskiego podziękowania za pracę, za współpracę. Uroczyste wręczenie miało miejsce w sali konferencyjnej. – To dla mnie ogromny zaszczyt – stwierdziła Małgorzata Kuligowska.