– Urząd Gminy w Krzymowie również dotknęła pandemia. Jesteśmy zdziesiątkowani. Wielu z nas pracuje zdalnie – mówi Danuta Mazur, wójt gminy Krzymów. W ubiegłym tygodniu żaden urzędnik nie wziął udziału w sesji Rady Gminy Krzymów.
Spora grupa pracowników Urzędu Gminy w Krzymowie nie przychodzi do pracy. – Ustawodawca dał taką możliwość, że jeśli czujemy się na siłach, to możemy – będąc na kwarantannie czy w izolacji domowej – pracować normalnie i podejmować decyzje. Radzimy sobie. Dziś mamy takie narzędzia, że jeśli chcemy, to widzimy się i rozmawiamy, również w grupach, jak to miało miejsce wcześniej – łącząc się zdalnie. Staramy się wykonywać swoją pracę rzetelnie, najlepiej jak potrafimy. Mieszkańcy chyba rozumieją, że dziś to szczególnie w trosce o ich bezpieczeństwo pracujemy w taki sposób. Sami są przerażeni i wiedzą, że to nie jest wymysł urzędnika, żeby zamykać urzędy. To nie ze względu na nasz komfort pracy, tylko, żebyśmy zapobiegali rozprzestrzenianiu się koronawirusa. Myślę, że nasi petenci nie mogą narzekać. Umawiamy ich, jeśli jest to konieczne. Jest prowadzony rejestr, żeby nie musieli długo czekać na swoją wizytę. Wszystkie te rzeczy, które nie mogą być inaczej załatwione, jak wizyta w urzędzie, są możliwe do wykonania – mówi Danuta Mazur.
Już wcześniej – oprócz wymaganego zachowania odległości – niektórzy urzędnicy pracowali zdalnie, wójtowie starali się nie być w pracy jednocześnie, by w razie zachorowania jednego, drugi mógł być do dyspozycji. – Już dzisiaj, bazując nie tylko na przykładzie Urzędu Gminy w Krzymowie, ale też innych urzędów w całej Polsce, mogę śmiało powiedzieć, że będąc w takim skupisku, gdzie praca wymaga wspólnej analizy różnych przypadków, jak przecież wcześniej pracowaliśmy – jest niemożliwe ustrzec się takich falowych zakażeń. To jak klocki domina, jeden zaraża się od drugiego. Myślę, że jak zarażamy jeden drugiego, to jeszcze nie mamy żadnych objawów. Jak już jesteśmy na kwarantannie, to jest za późno, żeby ustrzec innych od zakażenia. Tak się dzieje w szkole, na weselach, na zajęciach sportowych, gdzie mówimy, że nie mamy kontaktu, a on jednak jest. Wielu ludzi jest bezobjawowych, bo gdyby wiedzieli, że zarażają, to pewnie by się izolowali. Każdy z nas ma wokół siebie takie osoby, które poszły na przykład na małe przyjęcie weselne, a skończyło się to zakażeniem – mówi Danuta Mazur.