Wyniki badań na obecność SARS-CoV-2 potwierdziły dziś kolejny przypadek zakażenia, obecnie chorych jest już dziewięciu członków załogi oddziału wewnętrznego SP ZOZ w Turku. Krzysztof Sobczak, dyrektor lecznicy, uważa, że obowiązujące w szpitalu procedury uniemożliwiły transmisję wirusa z chorych na personel i odwrotnie. Standardowa staje się sytuacja, że to imprezy z udziałem większej liczby osób stają się źródłem paraliżu z powodu COVID-19. Tak prawdopodobnie było i w tym przypadku.
W poniedziałek późnym popołudniem potwierdzono pierwsze przypadki zakażenia wśród personelu medycznego oddziału wewnętrznego szpitala w Turku. Wczoraj (15 września), badania potwierdziły koronawirusa łącznie u ośmiu osób, jeden wynik nie był jednoznaczny. Dziś (środa 16 września) okazało się, że osoba, u której badanie powtórzono jest pozytywna.
Dyrektor Krzysztof Sobczak zaprzecza, by wirus zawleczony został do lecznicy wraz z pacjentką, zakażoną SARS-CoV-2. -Ona nie mogła być źródłem z prostego powodu: z przyczyn czasowych. Do zakażenia wśród pracowników wewnętrznego musiało dojść wcześniej, zanim pacjentka trafiła do nas na oddział – mówi Sobczak. Poza tym, dyrektor zapewnia, że każdy pacjent jako potencjalnie chory trafia do izolatki, na oddział przenoszony jest dopiero po wykluczeniu COVID-19. Chora, o której mowa po zdiagnozowaniu choroby przewieziona została do szpitala w Poznaniu.
Wirus najpewniej
trafił do szpitala z zewnątrz, przywlekły go prawdopodobnie osoby, które,
jak się mówi były na tej samej imprezie turystycznej. Tylko
dzięki temu, że jedna z nich źle się poczuła, wykonano jej test.
Pozytywny wynik załączył alarm antycovidowy. -Postanowiłem, że
przebadamy cały personel oraz pacjentów – mówi dyrektor Sobczak.
Wśród dziewięciu osób z wynikiem pozytywnym, tylko jedna ma
ewidentne objawy, reszta na razie przechodzi chorobę bezobjawowo. Nie ma na razie pozytywnego wyniku testu wśród pacjentów, którzy w miarę możliwości wypisywani są do domów.
-Obecna sytuacja
pokazała, że system jest skuteczny. Pacjent trafia najpierw do
izolatki, a dopiero po wyeliminowaniu podejrzenia zakażenia jest
kierowany na oddział. Pielęgniarki, lekarze i reszta personelu,
używają środków ochrony osobistej, dzięki czemu udało się nie
dopuścić do transmisji wirusa z chorych na personel i odwrotnie.
Do transmisji wirusa wśród personelu mogło dojść w szpitalu w pomieszczeniu socjalnym, albo podczas imprezy, w której brała udział grupa pracowników. Na razie na oddzial wewnętrzny wstrzymano przyjęcia, a na wyniki czekają jeszcze trzy osoby z personelu. ki