Po bardzo nierównym i emocjonującym spotkaniu Start Konin zwyciężył we własnej hali 28:27 z SPR-em Włoszakowice. Jeszcze pięć minut przed końcem meczu ciężko było uwierzyć, że koninianie będą w tym pojedynku górą, gdyż przyjezdni prowadzili czterema trafieniami.
Zawodnicy Startu Konin mieli zainaugurować rozgrywki we własnej hali już w ubiegły weekend, jednak mecz z Liderem Swarzędz został przełożony. Tym samym rozgrywany awansem pojedynek 5. kolejki z SPR-em Włoszakowice otworzył skromną pulę meczów we własnej hali.
Podopieczni Dariusza Pietrzyka rozpoczęli mecz ze sporym animuszem. Bardzo dobrze w ataku radzili sobie rozgrywający, Adrian Grzelka i Piotr Kołtunowicz. W 10. minucie Start prowadził już trzema trafieniami, a bardzo dobrze pracowała defensywa gospodarzy. Od tego momentu obie drużyny grały falami, przez co SPR Włoszakowice szybko wyrównywało stan spotkania. W ważnych momentach swoje drużyny ratowali bramkarze. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się dwubramkowym prowadzeniem koninian 15:13.
Już na początku drugiej części gry przyjezdni wyrównali, a mecz toczył się podobnym schematem. Start kończył większość swoich akcji rzutami z drugiej linii. Słabo funkcjonowały skrzydła, a do samej końcówki meczu wszystkie swoje trafienia Marcel Urbański zaliczał z rzutów z siódmego metra. Skrzydłowy skutecznie egzekwował aż 7 z 8 rzutów karnych.
W 42. minucie SPR Włoszakowice odskoczył Startowi na trzy trafienia, powiększając później swoją przewagę do 4 goli. Dodatkowo fenomenalnie w bramce gości spisywał się Mateusz Ławniczak. W najważniejszych momentach zadziałała jednak obrona Startu i na 3,5 minuty przed końcem było już 26:26. W tym momencie gospodarze musieli zagrać w osłabieniu po karze 2 minut dla jednego z zawodników, ale poradzili sobie z tym znakomicie. Ostatecznie Start zwyciężył 28:27.
– Szczególnie budujące jest to, że po fazie kryzysu, kiedy rywale odskoczyli nam na kilka bramek, nasi zawodnicy potrafili się pozbierać. Nasz dzisiejszy przeciwnik to fajny zespół, dobrze wyszkoleni technicznie i wybiegani chłopcy. Z naszej strony tych dwóch – trzech doświadczonych wzięło ciężar gry na siebie i generalnie o to w tym chodzi. Jest to zespół wymieszany, są chłopcy bardzo młodzi, mający po 16 lat, którzy akurat dzisiaj nie dostali szansy, bo niestety nie było okazji, żeby wpuścić ich na boisko. Natomiast rotacja doświadczonymi graczami pokazała, że jeszcze można na nich liczyć i ci młodsi mogą się od nich uczyć pewnych schematów postępowania na boisku – mówił po meczu Dariusz Pietrzyk, który zauważył także, że problemem drużyny jest brak drugiego bramkarza, który dałby wytchnienie Przemkowi Hejnie. Szkoleniowiec porównał mecz do wcześniejszej przegranej ze Szczypiorniakiem Gniezno, gdzie w podobnych sytuacjach zawodnicy Startu pudłowali w najważniejszych momentach. Tym razem jednak zakończyło się szczęśliwie.
W następny weekend Start zagra na wyjeździe ze Stalą II Gorzów, która w poprzedniej kolejce wysoko przegrała z Hagardem Strzałkowo.