Jako dziecko chciał być marynarzem, później planował swoją przyszłość jako koszykarz. Kontuzja zatrzymała jego błyskotliwą karierę, i jak sam mówi – wszystko wzięło w łeb. O młodości, filmach i sztukach teatralnych, o swoich mistrzach i udziale w filmie Pokot, który w przyszłym roku może powalczyć o Oscara, opowiadał dziś mieszkańcom Starego Miasta, Wiktor Zborowski.
Choć początkowo miał inne plany, Wiktor Zborowski, był skazany na aktorstwo. Przed egzaminem do szkoły teatralnej, Jan Kobuszewski, brat jego mamy, powiedział mu – Ja bym cię przyjął! I tak też się stało. – Często bywałem za kulisami, miałem większy kontakt z teatrem niż inni. Jako 11-latek grałem już na scenie. Gdy kariera koszykarska wzięła w łeb postanowiłem spróbować, bo na żadne studia, poza AWF-em, nie byłem przygotowany – opowiadał dziś Wiktor Zborowski.
W ciągu 45
lat pracy wykreował niesamowite role na scenie teatralnej, ale też dużym i
małym ekranie, także jako aktor dubbingujący. Zresztą jego głos trudno pomylić
z jakimkolwiek innym.
Pozostała w nim też pasja do sportu – jeździł już konno, grał w tenisa, żeglował, później zajął się wędkarstwem spinningowym, obecnie gra w golfa.
Mieszkańcom Starego Miasta opowiadał o swojej aktorskiej rodzinie i najlepszych rolach, castingu u Agnieszki Holland i filmie Pokot. Nie unikał też odpowiedzi na trudne pytania o coraz bardziej widoczną ostatnio cenzurę w sztuce i politykę. – Polityk idący do władzy jest wielkim demokratą. Mający władzę już nie, bo wie, że demokracja może mu tę władzę odebrać – mówił Zborowski.
Wiktor Zborowski zapoczątkował dziś serię spotkań z wielkimi polskiego ekranu. Kolejny do biblioteki przyjedzie w przyszłym miesiącu Andrzej Grabowski, a później Daniel Olbrychski.