Nieregularne jedzenie wywołuje nadwagę
Z początkiem wiosny bardzo często podejmujemy wyzwania dotyczące zrzucenia paru nadwyżkowych kilogramów. Stosujemy w tym celu mniej lub bardziej restrykcyjne diety, które z założenia mają wysmuklić nasze ciała. Jest to zrozumiałe ponieważ, wraz z nadejściem cieplejszej aury odsłaniamy go więcej. Mając na uwadze aspekt zdrowotny organizmu i działania ograniczające spożywanie zarówno ilości jedzenia jak i uszczuplenie jego różnorodności o wskazówki i zalecenia poprosiliśmy mgr inż. Agnieszkę Witucką-Sobkowiak, dietetyka i psychodietetyka.
W przypadku diety, zwykle bywa tak, że w bardzo krótkim czasie usiłuje się zrzucić dużo kilogramów. Wówczas wiele osób decyduje się na drastyczne, nieprzemyślane działania – nawet długotrwałe diety głodówkowe – niedostosowane do potrzeb i niewystarczająco odżywiające organizm. – Użyję tutaj, myślę, adekwatnego do danej sytuacji określenia: im szybciej schudniemy tym gorzej! Dlaczego? Ponieważ większe jest wówczas prawdopodobieństwo, iż stracone kilogramy wrócą, ale UWAGA: może ich być jeszcze więcej – mówi pani dietetyk.
– Czyli od czego zacząć?
– No cóż. Najlepiej pójść do dietetyka. Po przeprowadzonym wywiadzie jest on w stanie ocenić jakiego rodzaju błędy żywieniowe popełnia dana osoba i je koryguje. Odradzałabym także używania dostępnych na rynku preparatów ograniczających łaknienie, bo nie tędy droga. Moim zdaniem najlepszym w tej sytuacji rozwiązaniem jest tak zbilansowanie diety i ułożenie ilości i wielkości posiłków, żeby móc sobie dostarczyć wszystkich, niezbędnych składników odżywczych wraz z pożywieniem. Wtedy takie wspomaganie się ww. wspomnianymi preparatami jest – uważam – zbyteczne, a nadmierne łaknienie po prostu eliminowane. To co powiedziałam jest niezwykle ważne, gdyż właśnie przez, powtórzę jeszcze raz, właściwą dietę jesteśmy w stanie ograniczyć albo pozbyć się uczucia łaknienia. Ponadto przykładowo po dwóch dniach głodówki następuje moment, kiedy rzucamy się na jedzenie i żarłocznie je pochłaniamy. Wówczas bilans wychodzi na ,,0” lub na plusie, bo waga wskaże nam więcej niż było na początku głodówki.
– A jeśli kogoś najzwyczajniej nie stać na pójcie do dietetyka?
– Należałby zacząć od przeanalizowania tego co zjadamy podczas całego dnia, bo stosowana dieta może być zbyt kaloryczna albo przeciwnie niedoborowa. Ponadto tyjemy nie tylko, kiedy jemy za dużo i zbyt kalorycznie, ale również, gdy posiłki przyjmujemy niesystematycznie, w różnych odstępach czasowych. Wówczas organizm, w obronie przed naszym wyniszczającym działaniem, broniąc się magazynuje zapasy w postaci tłuszczu.
– Co by Pani poradziła osobom, mającym taki rodzaj pracy, który nie daje im szansy na racjonalne i systematyczne odżywianie, ponieważ podczas 8-godzinnego wykonywania służbowych obowiązków dysponują tylko jedną przerwą na posiłek?
– Mamy tutaj dwie możliwości.
1. Drastyczna. Zajmujmy się tylko sobą, mówiąc kolokwialnie odpuszczamy pracę (na przykład bierzemy urlop) i w tym czasie wypełniamy zalecenia dietetyczne oraz m.in. z naciskiem na spożywane produkty przygotowywane na przykład na parze, ćwiczymy i żyjemy zdrowo. Niestety, kiedy to trwa 2-3 tygodnie, a później powraca się do starych nawyków murowany jest klasyczny efekt jo-jo.
2. Jedną z opcji preferuję osobiście. Polega ona na tym, żeby nie skupiać się wyłącznie na ograniczeniu ilości jedzenia, tylko na systematyczności. Następnie, kiedy już mamy wypracowany nawyk tej systematyczności, idziemy dalej i mądrze planujemy dobór produktów spożywczych. Mam też rozwiązanie w przypadku osób pracujących, ale tylko z jedną przerwą. U nich polecam przygotowywanie wcześniej koktajli i wypijanie ich w ciągu dnia pracy – rodzaj według uznania i upodobań smakowych. Jeśli brakuje im czasu mogą je kupić w sklepie oczywiście wcześniej zapoznając się z etykietą.
– Może jakiś mały instruktaż?
– W przypadku wielkości porcji spożywanego jedzenia, dla każdej osoby będą one inne. Jeśli zaś chodzi o resztę postaram się pomóc. Zakładając, że mamy pięć posiłków w ciągu dnia, pierwszy powinien mieć miejsce najpóźniej godzinę po przebudzeniu, ostatni zaś tj. kolacja, około trzech godzin przed snem. Jednak to nie oznacza, iż jeśli ktoś chodzi spać o drugiej w nocy, może ją konsumować o godz. 23.00, ale podchodząc do tematu poważnie, powinien to zrobić maksymalnie powiedzmy między 20.00, a 21.00. Pozostałe posiłki należy rozłożyć równo w ciągu dnia, żeby przerwy między nimi wypadały w granicach około od 3.00 do 3.30 godziny.
I. Pierwsze śniadanie – najbardziej kaloryczny posiłek. To mogą być kanapki, owsianka, płatki z mlekiem lub z jogurtem, owoce sałatki… Dosłownie wszystko.
2. Drugie śniadanie – nieco mniejsze. Powinno składać się na przykład z kanapki, jogurtu, musli i do tego jakiegoś owocu, sałatki owocowej lub warzywnej (pomidor, ogórek, odrobina oliwy, kromka pieczywa z nasionami słonecznika albo dyni).
3. Następny posiłek – podobny do drugiego śniadania.
4. Obiad (jednodaniowy lub dwudniowy) – dosyć kaloryczny porównywalny do pierwszego śniadania. Można spożywać mięso, makarony pełnoziarniste, kasze, ryże, ziemniaki, jeśli sosy to lekkie przygotowane na bazie jogurtu, warzywa albo dania bezmięsne. W przypadku słodyczy ewentualne batonik raz na dwa-trzy tygodnie, koniecznie w ciągu dnia.
5. Kolacja – nieobciążająca, lekkostrawna, niskokaloryczna (chodzi o to, żeby nie był to produkt smażony, panierowany) lub kanapka, sałatka i na koniec ewentualnie mała porcja owoców.
Ważne: na pierwszym miejscu miejmy zawsze na uwadze rodzaj jedzenia, a dopiero na drugim wartości kaloryczne plus przyjmowanie płynów – pijemy małymi łykami. Poza tym warto pamiętać i wdrożyć w życie regularne spożywanie warzyw, najlepiej do każdego posiłku.
– Dziękuję za rozmowę.