W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. X
Shootersss

Aktualności

Spotkaliśmy się z rodzicami Jakuba Małeckiego. „Proszę nie płakać podczas lektury”

2022-01-09 15:12:00
Marcin Szafrański
Napisz do autora
Spotkaliśmy się z rodzicami Jakuba Małeckiego. „Proszę nie płakać podczas lektury”

Nie było mi dane jeszcze spotkać się z Jakubem Małeckim twarzą w twarz, mimo że przeprowadziłem z nim kilka wywiadów. Takie możliwości daje teraz internet! Miałem za to wielką przyjemność odwiedzić rodziców cenionego i znanego pisarza pochodzącego z Koła – Halinę i Romana Małeckich. W mieszkaniu na jednym z osiedli tego miasta rozmawialiśmy, jak to jest być rodzicami „tego znanego Małeckiego” od książek. Ale nie tylko, bo dowiedzieliśmy się na przykład, że w liceum lubił malować! Na ścianie u rodziców wiszą dwie jego prace.

Filiżanka z autografem

Jakub Małecki powiedział, że to „niesamowicie miłe”, że chcę się spotkać z jego rodzicami w Kole. Teraz już to mogę zdradzić, że i dla mnie to była wyjątkowa rozmowa, bo to mądrzy, niezwykle serdeczni i skromni ludzie. Bardzo szybko nawiązaliśmy nić porozumienia.

Na stole szybko pojawiły się dobre ciasto i kawa podana w filiżankach z nadrukowanym autografem Jakuba Małeckiego. Rodzice powiedzieli, że to gadżet wyprodukowany przez krakowskie wydawnictwo SQN i promujący jedną z książek syna. I zaczęliśmy rozmawiać. – Dużo teraz podróżujemy, ale tak wirtualnie – zdradza nam Roman Małecki. – Nie wychodząc z domu słuchamy spotkań autorskich Kuby, które odbywają się w różnych zakątkach Polski.

– Dla nas to są za każdym razem wzruszające doświadczenia. Kuba już się do tych spotkań przyzwyczaił, bo na początku bardzo się stresował. Tak bardzo, że z pierwszego nawet uciekł – mówi Halina Małecka. Czy rodzice od początku czuli, że ich syn w przyszłości zostanie pisarzem? Nic na to nie wskazywało. Skończył studia ekonomiczne w Poznaniu i zaczął pracować w banku. – Gdy Kuba powiedział, że rezygnuje z tej pracy i będzie pisał książki, rozpłakałam się. Zawsze jednak wiedział, że ma w nas wsparcie – mówi mama Jakuba Małeckiego. I dodaje, że syn był zawsze ambitny i dążył do stawianych sobie celów. Przywołała pewien przykład z jego czasów szkolnych. Młody Kuba nie mógł długo poradzić sobie z pewnym zadaniem matematycznym. – Gdy powiedziałam mu, że może pójdzie na dodatkowe lekcje, to odmówił i tak długo siedział nad tym zadaniem aż je rozwiązał. Sam chciał to zrobić – opowiada Halina Małecka.

Pejzaże na kawałkach desek

Mało kto wie, że pisarz w młodości też malował. Dwie jego prace wiszą na ścianie w mieszkaniu w Kole. Państwo Małeccy pokazują nam jeszcze dwie inne prace syna. To pejzaże wykonane na kawałkach desek. Czy i teraz zdarza mu się malować? Zapytaliśmy go o to już później. – O rany, to jest po pierwsze zamierzchła przeszłość, a po drugie, stanowczo nie można nazywać tego malowaniem. W czasach liceum lubiłem po prostu kopiować tak sobie dla przyjemności jakieś Van Goghi czy Rembrandty, z fatalnym oczywiście skutkiem. Nikt mnie w życiu nie uczył malowania, tym bardziej olejnego, dlatego robiłem wszystko na czuja i efekty były takie, jakie były, czyli koszmarne. Nie wiedziałem nawet, czym się rozrabia farby, więc używałem rozpuszczalnika, który tata trzymał w piwnicy po remoncie – mówi Jakub Małecki.

Z dedykacją „od synka”

Pisarz w jednym z wywiadów przywołał żartobliwą wypowiedź swojego brata Radka: „Kurde, przy tobie to już strach się odezwać”. A było to chwilę po tym, gdy ukazała się książka „Rdza”, która rozgrywa się właśnie we wsi, gdzie mieszka brat pisarza. – Bardzo uważam, żeby kogoś z bliskich przypadkowo w książce nie urazić, a jeśli już piszę o czymś, co wiem, że może zostać potraktowane przez kogoś osobiście, to zawsze pytam taką osobę, czy nie będzie miała nic przeciwko – mówił nam w jednym z wywiadów. Dla rodziców Jakuba Małeckiego wydanie kolejnej jego powieści to więc duże emocjonalne przeżycie. – Za każdym razem, gdy trzymam książkę w dłoni, nie mogę powstrzymać łez – mówi Halina Małecka. – Oczywiście następnym razem płaczę, gdy ją czytam. Mąż ma to samo.

Roman Małecki sam zresztą nam to potwierdza. Na półce w pokoju stoi kolekcja książek Jakuba Małeckiego. W każdej z nich znajduje się dedykacja „od synka” dla rodziców, w jednej jest też dopisek autora: „Proszę nie płakać podczas lektury”. Czyli syn już dobrze wie, że znów poleją się łzy. W książkach pisarza pochodzącego z Koła jest bowiem bardzo dużo wątków, które znane są tylko jemu i najbliższym. Stąd właśnie wywołują wzruszenie. – Ja piszę w sposób bardzo osobisty, paliwem tych opowieści są moje fascynacje, lęki, namiętności, marzenia i obsesje. Nie mam innej metody pisarskiej niż szczerość, dlatego takich „ukrytych” wątków z mojego świata jest w tych książkach sporo. Ponieważ one są tak bliskie temu, co noszę w środku, mam wręcz takie wrażenie, że jeśli ktoś przeczyta kilka moich książek, to w sumie dość dobrze już mnie zna – mówi Jakub Małecki.

Pewnie wielu jego czytelnikom może się wydawać, że jest takim bardzo poważnym, zamkniętym w sobie, czasem może nawet wręcz smutnym człowiekiem. Jak opowiadają rodzice, Jakub Małecki prywatnie jest znacznie bardziej radosny. – Mamy założoną taką rodzinną grupę na WhatsAppie i często to właśnie Kuba prowokuje tam różne żartobliwe sytuacje. Jakie tam czasem rozmowy się toczą pomiędzy chłopakami, to można boki zrywać – przyznają. Państwo Małeccy mają trzech synów. Jakub Małecki urodził się jako drugi.

Zegarek, który tata dostał z okazji pierwszej komunii

Na tej samej półce w mieszkaniu, gdzie są książki Jakuba Małeckiego, znajduje się też cały zestaw encyklopedii. – Należą do Kuby. Pytamy go czasem, kiedy zabierze je w końcu do swojego mieszkania w Warszawie – mówią żartobliwie rodzice. Jakub Małecki z sentymentem wspomina ten czas, gdy zaglądał do tych opasłych tomów. – Jesteśmy w tym samym wieku, więc pamiętasz na pewno, jak wyglądało życie bez internetu. Kojarzę, że całkiem często leżałem na dywanie z którymś z tych wielkich tomów, bo miałem wrażenie, że kryje się w nich cały świat. Dzisiaj ten świat nie jest już nikomu potrzebny, są inne, bardziej kolorowe, zmieniające się z sekundy na sekundę. Ale jednak było coś niezwykłego w tym, że się leżało na brzuchu przez dwie godziny i gapiło na zdjęcie jakiegoś dinozaura – wspomina Jakub Małecki. Rodzice zdradzili nam, że syn ma duży sentyment do przedmiotów, co potem potwierdził nam pisarz. To są jednak przedmioty, z którymi wiąże się jakaś opowieść. – Posiadam na przykład tylko jeden zegarek, i jest to zegarek, który mój tata dostał z okazji pierwszej komunii. Jakiś czas temu goliłem się wyłącznie brzytwą, bo chciałem w jakiś sposób być bliżej bohatera jednej z moich ulubionych książek, „Ścieżek północy” – mógłbym tak jeszcze wymieniać. Ten mój sentyment sięga zresztą dalej, na przykład moich marzeń – jednym z nich jest to, aby hodować kiedyś pszczoły, bo robił to mój wujek, którego bardzo lubiłem. Jakoś po prostu ciągnie mnie w takie strony, nie wiem dlaczego – opowiada Jakub Małecki, z którym – myślę, że mogę to publicznie zdradzić – przeszedłem na „ty”, a przyczynili się do tego właśnie jego rodzice. Gdy dowiedzieli się, że jesteśmy w tym samym wieku (rocznik 1982), uznali, że dłużej nie będziemy do siebie mówić per pan. Gdy chwilę później rozmawiali przez telefon z Jakubem Małeckim (jeszcze w trakcie naszego spotkania) przekazali mu tę wiadomość. – Skoro tak zdecydowaliście, tak będzie! – usłyszeliśmy w słuchawce roześmiany głos pisarza.