Podkarpacie, to piękny region, ale politycznie wyraźnie określony. PiS zdobywa tam więcej niż gdzie indziej. W partii Jarosława Kaczyńskiego, Podkarpaciem Wielkopolski, nazywany jest Konin. Tutaj, z dziewięciu mandatów poselskich, PiS wzięło pięć. I jedyny senatorski w Wielkopolsce. Nie ma się więc co dziwić, że w Koninie nie brakuje spadochroniarzy. Dwa pierwsze miejsca na liście poselskiej od zawsze są okupowane przez ludzi z zewnątrz.
Posła Witolda Czarneckiego w jego rodzimej Zielonej Górze chyba nie chcą. Przypisany został do Konina. Były wojewoda wielkopolski Zbigniew Hoffmann poległ u siebie, startując z drugiego miejsca. Tutaj przeszedł z rekordową liczbą głosów.
Dziwi mnie trochę mentalność wyborców PiS-u, że wolą głosować na nie swoich. Miłość do Jarosława Kaczyńskiego widać jest tutaj ogromna. Nie wiadomo więc, czy jeszcze kogoś nie zrzuci. Przecież administracja państwowa będzie się ewakuować do sejmu i senatu, bo jak mówi się w samym PiS-ie: wybory na pewno wygramy, ale możemy nie rządzić (nie wszędzie są wille).
Poparcie, w gminach, dla Jarosława Kaczyńskiego sięgało niekiedy nawet osiemdziesięciu procent, ale co ciekawe, żaden burmistrz czy wójt nie zapisał się do PiS-u. A wiadomo przecież, że prezydent Konina Piotr Korytkowski to PO, burmistrz Turku Romuald Antosik na pewno nie PiS, z lewicą kojarzony jest burmistrz Koła Krzysztof Witkowski, a liderem PSL-u w Słupcy jest burmistrz Michał Pyrzyk. Z lewicą kojarzony jest też burmistrz Rychwała Stefan Dziamara. PiS na pewno ma sympatyków, ale ukrywają się. Nie wierzą już w zwycięstwo Jarosława Kaczyńskiego?
W najbliższym wydaniu „Przeglądu Konińskiego” o femme fatale w konińskim PiS-ie.