O sukcesach i porażkach w sporcie oraz życiu prywatnym. O tym jak wygląda olimpiada od kuchni i o tym, czy łatwo po 25 latach powiedzieć „dość” karierze opowiadała dzisiaj Otylia Jędrzejczak. Najbardziej utytułowana pływaczka w historii Polski odwiedziła bibliotekę w Starym Mieście.
Spotkanie z polską mistrzynią idealnie wpisało się w czas, kiedy to jeszcze nie opadły emocje po olimpiadzie w Tokio. Nadal wspominamy rozbrzmiewający hymn Biało-Czerwonej. Publiczność zgromadzona dziś w bibliotece z przyjemnością wysłuchała wspomnień mistrzyni z olimpiad, w których brała udział, ale na początku dowiedziała się dlaczego Otylia Jędrzejczak w ogóle zajęła się pływaniem. – Tata mówił, że sport nauczy mnie charakteru, wygrywać, przegrywać i pokonywać przeszkody – mówiła Otylia Jędrzejczak, która swoją przygodę ze sportem rozpoczęła już jako 6-letnia dziewczynka. – Rodzice zapisali mnie jednocześnie na pływanie, gimnastykę, szermierkę i taniec. Z szermierki zrezygnowałam, bo nie lubiłam biegać, z gimnastyki również, bo nie chciałam być „dolną w piramidzie” (ze względu na wzrost), a z tańca, bo nie chciałam tańczyć z mniejszymi. W wodzie czułam się najlepiej. Pokochaliśmy się z wzajemnością.
Po 25-letniej przygodzie z pływaniem, która jak wiadomo niosła ze sobą wiele sukcesów Otylia Jędrzęjczak założyła fundację wspierającą młodych pływaków i ich rodziny, a także realizuje się w innej, ważnej dziedzinie – bycia mamą pełną parą.
O swoim życiu Otylia Jędrzejczak opowiedziała w książce „Moja historia”.
W dzisiejszym spotkaniu uczestniczyła silna drużyna młodych pływaków z „Iskry” Konin, ich rodzin oraz miłośników pływania.