10 lekarzy ze szpitala w Koninie usłyszało prokuratorskie zarzuty w sprawie śmierci 42-letniej pacjentki, która zmarła na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii w październiku 2015 roku. – Na razie nie chcę komentować sprawy, czekam co będzie dalej – mówi Piotr Wróbel, mąż Agnieszki.
Mieszkanka jednej z miejscowości pod Koninem do szpitala trafiła 19 września 2015 roku z biegunką i wymiotami. Po trzech dniach – jak podkreślał jej mąż – mimo złej kondycji została wypisana do domu. Przez kolejne dwa dni jej stan się pogarszał. W końcu pan Piotr zawiózł żonę na SOR. Skierowano ją na Oddział Wewnętrzny. – 28 września lekarz prowadzący poinformował mnie, że żona ma podejrzenie niewydolności lewej komory serca i zatorowości płucnej. Dostała zastrzyki przeciwzakrzepowe. Nadal utrzymywały się obrzęk, a żona się dusiła. Wieczorem, około godziny 18.00 dostała zapaści. Straciła przytomność i po reanimacji została przetransportowana na Oddział Anestezjologii i Intensywnej Terapii, gdzie 15 października zmarła. Miała rzekomo wyrwać sobie cewnik od dializy. Nastąpiło krwawienie, serce się zatrzymało. Żona się wykrwawiła – mówi pan Piotr.
Wdowiec uważa, że doszło do zaniedbań ze strony personelu. – Dlaczego wypuszczono żonę w tak ciężkim stanie, że musiała wrócić do szpitala w jeszcze gorszym, i to zaledwie po dwóch dniach? Dlaczego nikogo nie było na OIOM-ie w momencie kiedy rzekomo wyrywała sobie cewnik? – pytał krótko po tragedii.
Śledztwo w sprawie śmierci pacjentki wszczęła Prokuratura Okręgowa w Koninie, jednak akta przekazane zostały przekazano do Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Śledczy postawili zarzuty 10 lekarzom. Dotyczą one narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu pacjentki, wobec której ciążył na nich obowiązek opieki.
Pan Piotr chce – jak mówi – poznać prawdę i dowiedzieć się kto jest winny śmierci jego żony. W tej sprawie wysłał już pisma do Urzędu Marszałkowskiego w Poznaniu, rzecznika odpowiedzialności zawodowej pielęgniarek i położnych, rzecznika praw pacjenta, a nawet Ministerstwa Zdrowia. – Mam już zebranych dużo dokumentów i opinii – mówi.
Śledztwo trwa nadal.