Podczas koncertu finałowego publiczność obejrzała występy 5 laureatów. – Dla tych, którzy nie wiedzą, ta impreza nazywała się kiedyś OFPA, bo Kamil Wasicki zrobił sobie imprezę i nie sprawdził, czy taki festiwal w Polsce istnieje. A okazało się, że taki jest w Rybniku. Szybko doszedłem do wniosku, że nie mogą być dwa festiwale nazywające się identycznie – mówił Kamil Wasicki. Ostatecznie więc pojawiła się FOPA. – Z wielką przyjemnością chciałbym podziękować wszystkim tym, którzy mają wpływ, że FOPA istnieje – mówił Kamil Wasicki. Dziękował też publiczności, bez której tego festiwalu by nie było. – Nawet najwspanialsza impreza kulturalna, najlepiej oświetlona i nagłośniona, nawet z najwspanialszym dyrektorem artystycznym nie ma racji bytu, jeśli nie ma publiczności. Dziękuję wam bardzo, że przychodzicie, chcecie słuchać piosenki mądrej, dobrej, ciekawej, wartościowej, a taka jest piosenka w Ślesinie – powiedział Kamil Wasicki już teraz zapraszając wszystkich na kolejne edycje.
Jury, w składzie Teresa Drozda,
Mariusz Lubomski i Jan Poprawa (przewodniczący), wysłuchało 19 wokalistek,
wokalistów i zespołów. Jaki był werdykt? I nagrodę zdobył zespół
Przedwieczór, II – Błażej Kowalewski, a III – zespół Kilka Czułości. Wyróżnienie
otrzymał Tomek YomaY Kapitańczyk. Przyznano także wyróżnienie specjalne Andriejowi
Kotinowi z okazji 18-lecia FOPA za piosenkę, w której Ślesin gra niebagatelną
rolę.
Jej tytuł
to „Rock and roll odrodzi się w Ślesinie”. Wszystkim wykonawcom gratulowali między
innymi starosta koniński Katarzyna Fryza oraz burmistrz Ślesina Piotr
Maciejewski, a także Justyna Kałużyńska, dyrektor Centrum Kultury i Sztuki w
Koninie, które od dawna jest partnerem FOPA. – Życzę wszystkiego dobrego
festiwalowi. Żeby nie ulegał jakimś powierzchownym modom i trendom, żeby z
odwagą patrzył w przyszłość i kolekcjonował te mądre, fantastyczne słowa i
piękną muzykę, dbał o kruchych artystów i cieszył się tak fantastyczną, wierną
publicznością – mówiła Justyna Kałużyńska.
Gościem specjalnym tegorocznego festiwalu była Magda Umer. – Bardzo się cieszę, że zdążyłam jeszcze tutaj także i ja dotrzeć – mówiła. Zdradziła w Ślesinie, że nie chciała być piosenkarką, nie chciała śpiewać. – Chciałam skończyć studia polonistyczne, uczyć dzieci w szkole, długo siedzieć w bibliotekach. To było moją pasją – mówiła artystka. Jej dwaj starsi koledzy postanowili jednak założyć kabaret studencki i, jak stwierdziła, ją do tej zabawy zaprosili. – Myślałam, że może potrwa rok, może najdalej do końca studiów. Nawet nie powiem, który to był rok. Teraz mamy 8 lutego 2025 roku i ja tu ledwo siedzę przed państwem i dalej śpiewam te smutne piosenki. Dla mnie to jest takim szokiem, że ja przez te lata śpiewając niewesołe piosenki poprawiam samopoczucie słuchaczy – powiedziała Magda Umer.