W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. X
Browar do 30.11.24

Aktualności

„Nie jesteśmy tutaj przez przypadek”. Pierwsze warsztaty „Może być lepiej”

2024-03-01 07:09:00
Anna Chadaj
Napisz do autora
„Nie jesteśmy tutaj przez przypadek”. Pierwsze warsztaty „Może być lepiej”

Co to jest przemoc, jakie są jej rodzaje, kim jest sprawca, kim ofiara? I najważniejsze - od czego zacząć, żeby wyjść z sytuacji kryzysowej? To wszystko można było się dowiedzieć podczas pierwszych warsztatów Konińskiego Stowarzyszenia Wsparcia „Może być lepiej”. Swoją wiedzą dzieliły się policjantki, psycholożki i prawniczki. Największymi jednak bohaterkami były dwie kobiety, które opowiedziały o tym, jak przez wiele lat cierpiały w samotności, zanim odważyły się powiedzieć „dość”. – Największy błąd, jaki zrobiłam, to ten, że tak długo bałam się prosić o pomoc – mówiła Arleta, która wyrwała się z rąk oprawcy, męża – żołnierza zawodowego. – Teraz dopiero wiem, co to znaczy żyć!


Teraz mam spokojny dom

Spotkanie odbyło się w sali gościnnej restauracji „Kresowianka”. Zgromadzeni poznali mechanizmy, style i skutki przemocy, z której najcięższą formą – jak przyznała Inga Kurkiewicz, psycholożka, specjalistka psychoterapii leczenia uzależnień, psychoterapeutka, biegła sądowa oraz właścicielka pracowni Kompas w Koninie - jest przemoc psychiczna. Nie ma siniaków, ran, żadnych śladów… Jest za to ogromne cierpienie i brak poczucia własnej wartości. – Mam w swoim gabinecie bardzo dużo ofiar wszelkiego rodzaju przemocy i wiem, że osoby które z tej przemocy wychodzą znacznie lepiej sobie radzą bez tych, którzy je krzywdzą – mówiła.

Tak właśnie było w przypadku pani Arlety, żony żołnierza zawodowego, mamy czwórki dzieci. – W moim domu panowała przemoc psychiczna, fizyczna i ekonomiczna – przyznała. – Mąż odciął mnie od znajomych, nie miałam nikogo. Zrezygnowałam z pracy, zajmowałam się wyłącznie domem. Nie wiedziałam, jak to jest mieć czas dla siebie. Mąż ograniczał mi pieniądze. Codziennie musiał wypić 4 piwa i pół litra wódki. Gdy wracał do domu dzieci chowały się po kątach, albo kładły do łóżek i udawały, że śpią. Chociaż nie zawsze to skutkowało, bo mąż potrafił je obudzić, żeby prowadzić „rozmowy życia”. Krzyczał na mnie, wykręcał ręce, pluł. Przez wiele lat ukrywałam, to co się dzieje. Było mi wstyd, brałam całą winę na siebie. W końcu odważyłam się zadzwonić na policję, po kilku dniach miałam założoną Niebieską Kartę, trafiłam do psychologa, który otworzył mi oczy. Postanowiłam, że nie odpuszczę, będę walczyć o dzieci i siebie. Po dwóch latach walki mam przyznane zabezpieczenie alimentacyjne, zakaz zbliżania się do nas, przede mną rozwód. Jestem spokojniejsza i mam siłę. Mam też pracę, bezpieczny, spokojny dom, dzieci z każdym problemem przychodzą do mnie. Mam też czas dla siebie, czuję się doceniona jako mama, koleżanka, zaczynam korzystać z życia. I wszystkim kobietom w podobnej sytuacji radzę, żeby nie bały się poprosić o pomoc.

Z płytek zmywałam krew

Ze łzami w oczach zebrani wysłuchali również wspomnień pani Moniki, która przemoc domową obserwowała z perspektywy dziecka. - Ojciec nie bił mamy, on ją lał – mówiła. – W taki sposób, że kilka razy prawie straciła życie. Ojciec robił to na trzeźwo. Cieszyłam się jak wypił, bo wtedy był lepszy. Nienawidzę białych płytek, bo musiałam zmywać z nich krew. Najgorsze jest to, że wszyscy wiedzieli, co dzieje się w naszym domu. Rodzina powtarzała, że ojciec się zmieni, że będzie lepszy. Tak się nie stało.

Kiedy mama pani Moniki ponownie trafiła do szpitala z obrażeniami w wyniku pobicia, sprawą zajęła się policja. Sprawca przemocy został skazany na karę więzienia w zawieszeniu. – Kiedy po wyroku znów pobił mamę, zadzwoniłam na policję – mówiła kobieta. – Ojciec tym razem trafił do więzienia, ale pierwsze co zrobił jak wyszedł, to wyrzucił mnie z domu. Miałam gdzie mieszkać, bo poszłam na studia, młodsza siostra była w bursie, mama trafiła do ośrodka. Przemoc się skończyła, ale zabrała mi dzieciństwo i odbiło trwałe piętno. Bardzo trudno jest mi prosić kogoś o pomoc, ale chcę powiedzieć, że można i trzeba.

Są możliwości

O procedurze Niebieskiej Karty i stosowanych przez policję procedurach opowiedziała Sylwia Król ze Stowarzyszenia „Może być lepiej”, policjantka na co dzień zajmująca się przemocą domową. Natomiast o możliwościach prawnych opowiedziały prawniczki ze Stowarzyszenia: adwokat Karolina Kamoda-Ciesiółka oraz adwokat Monika Kustosz.

To były pierwsze tego typu warsztaty, ale nie ostanie. Stowarzyszenie „Może być lepiej” już dziś zaprasza na kolejne: 21 marca i 25 kwietnia. A wcześniej, bo już 9 marca spotkanie Dzień Kobiet z Miastem Kobiet.

„Nie jesteśmy tutaj przez przypadek”. Pierwsze warsztaty „Może być lepiej”
„Nie jesteśmy tutaj przez przypadek”. Pierwsze warsztaty „Może być lepiej”
„Nie jesteśmy tutaj przez przypadek”. Pierwsze warsztaty „Może być lepiej”
„Nie jesteśmy tutaj przez przypadek”. Pierwsze warsztaty „Może być lepiej”
„Nie jesteśmy tutaj przez przypadek”. Pierwsze warsztaty „Może być lepiej”
„Nie jesteśmy tutaj przez przypadek”. Pierwsze warsztaty „Może być lepiej”