Co to jest przemoc, jakie są jej rodzaje, kim jest sprawca,
kim ofiara? I najważniejsze - od czego zacząć, żeby wyjść z sytuacji
kryzysowej? To wszystko można było się dowiedzieć podczas pierwszych warsztatów
Konińskiego Stowarzyszenia Wsparcia „Może być lepiej”. Swoją wiedzą dzieliły
się policjantki, psycholożki i prawniczki. Największymi jednak bohaterkami były
dwie kobiety, które opowiedziały o tym, jak przez wiele lat cierpiały w
samotności, zanim odważyły się powiedzieć „dość”. – Największy błąd, jaki
zrobiłam, to ten, że tak długo bałam się prosić o pomoc – mówiła Arleta, która
wyrwała się z rąk oprawcy, męża – żołnierza zawodowego. – Teraz dopiero wiem,
co to znaczy żyć!
Teraz mam spokojny dom
Spotkanie odbyło się w
sali gościnnej restauracji „Kresowianka”. Zgromadzeni poznali mechanizmy, style
i skutki przemocy, z której najcięższą formą – jak przyznała Inga Kurkiewicz, psycholożka, specjalistka psychoterapii
leczenia uzależnień, psychoterapeutka, biegła sądowa oraz właścicielka pracowni
Kompas w Koninie - jest przemoc psychiczna. Nie ma siniaków, ran,
żadnych śladów… Jest za to ogromne cierpienie i brak poczucia własnej wartości.
– Mam w swoim gabinecie bardzo dużo ofiar wszelkiego rodzaju przemocy i wiem, że
osoby które z tej przemocy wychodzą znacznie lepiej sobie radzą bez tych,
którzy je krzywdzą – mówiła.
Tak właśnie było w
przypadku pani Arlety, żony żołnierza zawodowego, mamy czwórki dzieci. – W moim
domu panowała przemoc psychiczna, fizyczna i ekonomiczna – przyznała. – Mąż
odciął mnie od znajomych, nie miałam nikogo. Zrezygnowałam z pracy, zajmowałam
się wyłącznie domem. Nie wiedziałam, jak to jest mieć czas dla siebie. Mąż
ograniczał mi pieniądze. Codziennie musiał wypić 4 piwa i pół litra wódki. Gdy
wracał do domu dzieci chowały się po kątach, albo kładły do łóżek i udawały, że
śpią. Chociaż nie zawsze to skutkowało, bo mąż potrafił je obudzić, żeby
prowadzić „rozmowy życia”. Krzyczał na mnie, wykręcał ręce, pluł. Przez wiele
lat ukrywałam, to co się dzieje. Było mi wstyd, brałam całą winę na siebie. W
końcu odważyłam się zadzwonić na policję, po kilku dniach miałam założoną
Niebieską Kartę, trafiłam do psychologa, który otworzył mi oczy. Postanowiłam,
że nie odpuszczę, będę walczyć o dzieci i siebie. Po dwóch latach walki mam
przyznane zabezpieczenie alimentacyjne, zakaz zbliżania się do nas, przede mną
rozwód. Jestem spokojniejsza i mam siłę. Mam też pracę, bezpieczny, spokojny
dom, dzieci z każdym problemem przychodzą do mnie. Mam też czas dla siebie,
czuję się doceniona jako mama, koleżanka, zaczynam korzystać z życia. I
wszystkim kobietom w podobnej sytuacji radzę, żeby nie bały się poprosić o pomoc.
Z płytek zmywałam krew
Ze łzami w oczach
zebrani wysłuchali również wspomnień pani Moniki, która przemoc domową
obserwowała z perspektywy dziecka. - Ojciec nie bił mamy, on ją lał – mówiła. –
W taki sposób, że kilka razy prawie straciła życie. Ojciec robił to na trzeźwo.
Cieszyłam się jak wypił, bo wtedy był lepszy. Nienawidzę białych płytek, bo
musiałam zmywać z nich krew. Najgorsze jest to, że wszyscy wiedzieli, co dzieje
się w naszym domu. Rodzina powtarzała, że ojciec się zmieni, że będzie lepszy.
Tak się nie stało.
Kiedy mama pani Moniki
ponownie trafiła do szpitala z obrażeniami w wyniku pobicia, sprawą zajęła się
policja. Sprawca przemocy został skazany na karę więzienia w zawieszeniu. –
Kiedy po wyroku znów pobił mamę, zadzwoniłam na policję – mówiła kobieta. –
Ojciec tym razem trafił do więzienia, ale pierwsze co zrobił jak wyszedł, to wyrzucił
mnie z domu. Miałam gdzie mieszkać, bo poszłam na studia, młodsza siostra była
w bursie, mama trafiła do ośrodka. Przemoc się skończyła, ale zabrała mi
dzieciństwo i odbiło trwałe piętno. Bardzo trudno jest mi prosić kogoś o pomoc,
ale chcę powiedzieć, że można i trzeba.
Są możliwości
O procedurze Niebieskiej
Karty i stosowanych przez policję procedurach opowiedziała Sylwia Król ze
Stowarzyszenia „Może być lepiej”, policjantka na co dzień zajmująca się
przemocą domową. Natomiast o możliwościach prawnych opowiedziały prawniczki ze
Stowarzyszenia: adwokat Karolina Kamoda-Ciesiółka oraz adwokat Monika Kustosz.
To były pierwsze tego
typu warsztaty, ale nie ostanie. Stowarzyszenie „Może być lepiej” już dziś
zaprasza na kolejne: 21 marca i 25 kwietnia. A wcześniej, bo już 9 marca
spotkanie Dzień Kobiet z Miastem Kobiet.