Choć Górnik Konin tej jesieni prezentuje się bardzo źle, to chyba nikt nie spodziewał się takiego rezultatu w pojedynku z drużyną z drugiej części tabeli i to na własnym stadionie. Zespół Jaroty Jarocin upokorzył biało-niebieskich, zwyciężając aż 1:9, pierwsze trafienie notując już w 34. sekundzie meczu.
W tym sezonie Górnik przegrywał już sześcioma bramkami, grając z jednym zawodnikiem więcej niż przeciwnik. To przykre doświadczenie zostanie jednak zapomniane w obliczu sromotnej porażki z Jarotą Jarocin, która w Koninie zaaplikowała biało-niebieskim aż 9 goli. Takiej historii mogli nie pamiętać nawet najstarsi kibice Górnika, którzy przeżyli już wiele spadków swojej ukochanej drużyny.
Festiwal strzelecki zaczął się już w 34. sekundzie meczu, kiedy do siatki strzeżonej przez Maksyma Wadacha trafił Michał Niedźwiedzki. Z biegiem meczu było tylko gorzej. Już po 22 minutach było 0:4, a trafienia zanotowali Krzysztof Bartoszak (dwa gole) i Mateusz Dunaj. Jeszcze przed przerwą obie drużyny miały szanse na gola, jednak dobrze spisywali się bramkarze.
Dziesięć minut po rozpoczęciu drugiej połowy hat-tricka skompletował najlepszy strzelec ligi, Krzysztof Bartoszak, a minutę później honorowe trafienie dla gospodarzy z rzutu karnego zaliczył Dawid Przybyszewski. Gol na 1:5 w niczym jednak nie pomógł Górnikowi. Jarocinianie strzelali niemal wszystko, co mieli i przez kolejne minuty nieustannie nękali konińską defensywę, poczynając sobie z coraz większą fantazją i luzem. Kolejne trafienia autorstwa Mateusza Dunaja, Kacpra Szymankiewicza oraz dwa Damiana Pawlaka zdecydowały o najwyższej porażce Górnika od wielu lat.
Po czternastu kolejkach Górnik Konin z dwoma punktami zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli. Nadzieje giną ostatnie, jednak ciężko oczekiwać, by Górnik lepiej poradził sobie na wyjeździe z Elaną Toruń, która tydzień wcześniej pokonała Jarotę Jarocin. Biało-niebiescy muszą szybko otrząsnąć się po takim spotkaniu i stawić czoła silnemu rywalowi.
fot. Jarota Jarocin