– Wystawianie jakichkolwiek laurek przeze mnie byłoby nie tylko nieuprzejmością, ale jednocześnie nie miałoby żadnego sensownego uzasadnienia – mówi Józef Nowicki, ustępujący prezydent Konina o drugiej turze wyborów samorządowych.
– Jak ocenia Pan wyniki wczorajszych wyborów?
– Ktoś te wybory musiał wygrać. I wygrał je Piotr Korytkowski, który przez najbliższe pięć lat będzie prezydentem Konina.
– Czy to dobrze, że wygrał, czy lepiej, by to był drugi kandydat?
– Nie mam tytułu i prawa, by oceniać publicznie kandydatów, bowiem będzie tego można dokonać po roku, dwu czy trzech latach pełnienia tego urzędu. Do tej pory było tak, że ja podlegałem tym wszelkim ocenom, bowiem ubiegałem się o reelekcję. Uważam więc, że wystawianie jakichkolwiek laurek przeze mnie byłoby nie tylko nieuprzejmością, ale jednocześnie nie miałoby żadnego sensownego uzasadnienia. To jest werdykt wyborczy i tak mnie i innym nie pozostaje nic innego, jak ten werdykt uszanować i życzyć panu prezydentowi Piotrowi Korytkowskiemu powodzenia.
– Czyli nie zdradzi Pan na kogo zagłosował 4 listopada?
– Nie ma już żadnego sensu, by mówić publicznie o tym, na kogo głosowałem bądź nie. Dziś mamy już fakty.
– A jak Pan widzi najbliższe pięć lat w Koninie?
– W moim przekonaniu będzie to okres niezwykle istotny. Liczę na to i jestem optymistą, że dokona się przełom w naszym mieście. Przeze mnie rozumiany jednak nieco inaczej niż niektórzy prezentowali lub było ich życzeniem, by tak się właśnie stało. Tego przełomu upatruję w tym, że wreszcie te podstawy, które tak mozolnie były tworzone, do stworzenia warunków do rozwoju przedsiębiorczości oraz inwestycyjnego miasta, będą powoli spięte w spójną klamrę. Myślę, że te możliwości rozwojowe zostaną wykorzystane i dostrzeżone przez tych, którzy ewentualnie chcieliby lokować swoje istotne inwestycje. Niezależnie od wszystkiego jestem zobowiązany, żeby obu panom – Zenonowi Chojnackiemu i Piotrowi Korytkowskiemu podziękować za to, w jaki sposób prowadzili kampanię wyborczą. Była bardzo trudna i dynamiczna. Wyrażam mój szacunek dla obu panów za to, że nie ulegli pokusie, by kampania przybrała bardzo ostry, brzydki wymiar.