30 grudnia odbyła się sesja rady miasta, podczas której radni ostatecznie podjęli decyzję co do połączenia KDK-u i MDK-u w jedną instytucję kultury. Działa od 1 stycznia Konińskie Centrum Kultury. Najpierw radni przyjęli uchwałę „połączeniową”, potem w sprawie nadania statutu, a na koniec dokonano zmian w budżecie mówiących o połączeniu budżetów dwóch instytucji w jeden.
Przy tym ostatnim punkcie prezydent Konina powiedział, że „pani skarbnik jest do dyspozycji”. – Pani skarbnik czuje potrzebę zabrania głosu? – zapytał Wiesław Steinke. Odniósł się również do wcześniejszej jego rozmowy z Eweliną Ostajewską-Szwankowską. Można było wywnioskować, że doszło do pewnego formalnego sporu. – Niestety, miałem rację! – powiedział przewodniczący rady miasta. – Czułem się troszeczkę zażenowany, nie ukrywam! Ale pani wie o czym mówię.
Nie wszyscy jednak wiedzieli o co poszło. Skarbniczka miasta zabrała chwilę później głos, ale do słów przewodniczącego się nie odniosła, tylko wyjaśniała kwestię związaną z budżetem nowej instytucji kultury, a ten wynosi 7,5 miliona złotych. – Żebyśmy mogli realizować zadania już w pierwszych dniach stycznia – mówiła Ewelina Ostajewska-Szwankowska.
A o co toczył się spór? Skarbniczka miasta wskazywała, że uchwała o budżecie Konińskiego Centrum Kultury powinna być podjęta na kolejnej sesji, natomiast przewodniczący rady miasta uważał, że można to zrobić na tej samej, kiedy radni decydowali o połączeniu KDK-u i MDK-u. Ważne jednak, żeby odbyło się to we właściwej kolejności. Gdyby jednak został zrealizowany pomysł Eweliny Ostajewskiej-Szwankowskiej, w krótkich odstępach czasu musiałyby być aż trzy sesje. – Ja powiedziałem, że jest to niemożliwe – skomentował w rozmowie z nami Wiesław Steinke. – Powiedziałem, że kluczowe jest przyjęcie uchwały o połączeniu jednostek, po czym w kolejnym punkcie wprowadzenie uchwały, gdzie wprowadzamy zmiany w budżecie od nowego roku. Pani skarbnik stwierdziła, że tego się nie da zrobić, bo to musi być zrobione jak minie rok. Mimo sporu, który toczyliśmy, nie zasięgnęła jednak opinii Regionalnej Izby Obrachunkowej. Myśmy to zrobili i wyszło, że mam rację! W związku z czym uzupełniliśmy porządek obrad. Bardzo mi się nie podobał upór pani skarbnik, która nie sprawdziła tego. Nie lubię takiej dezorganizacji pracy. Przede wszystkim musi być porządek. Jakieś doświadczenie w samorządzie mam i wiem, co można a czego nie. Ale jak mam wątpliwości, to je konsultuję. Potem sobie jeszcze wyjaśniliśmy z panią skarbnik, natomiast takich sytuacji starajmy się unikać. To było zupełnie niepotrzebne. Nikt nie jest Alfą i Omegą.
Wiesław Steinke stwierdził, że krytyka za zorganizowanie trzech sesji spadłaby na niego. – Ja byłbym tą osobą, która chyba źle organizuje pracę w skoro w tak krótkim czasie musi robić trzy sesje. To znaczy, że coś jest nie tak, że coś źle działa! – dodał. Zaraz jednak przyznał, że nie chce tej sprawy i sporu ze skarbniczką „niepotrzebnie rozdmuchiwać”.