W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. X
Browar do 30.11.24

Aktualności

„W komendzie mówili, że lubił robić wyniki”. Zwolnieni policjanci o oskarżonym

2023-12-08 14:30:25

„W komendzie mówili, że lubił robić wyniki”. Zwolnieni policjanci o oskarżonym

- Nie znam oskarżonego osobiście, ale z tego co słyszałem w komendzie, to lubił robić wyniki – zeznawał dziś przed Sądem Okręgowym w Kaliszu były policjant z Konina, który krótko po tragicznym zdarzeniu z 14 listopada 2019 roku został zwolniony ze służby. – Koledzy rzekomo rozpoznali mój zniekształcony głos w wywiadzie udzielonym Stonodze, z którym nigdy nie rozmawiałem - zapewniał.

Koledzy rozpoznali głosy

Przed wydaleniem ze służby funkcjonariusz pracował w Komisariacie Policji w Sompolnie, a wcześniej przez kilka lat w wydziale ruchu drogowego w Koninie. – Nie przypominam sobie, żebym miał styczność z oskarżonym, ale po zdarzeniu mówiło się w komendzie, że lubił robić wyniki, nie zważając na środki – zeznawał. - Chodziło o mandaty, ujawnianie przestępstw i wykroczeń. Słyszałem też o metodach nie zawsze zgodnych z prawem i naciąganiu faktów.

Świadek zaprzeczył, jakby miał udzielić wywiadu Zbigniewowi Stonodze, w którym ujawnione zostały nieprawidłowości w konińskiej policji. Dlaczego w takim razie został z tym wywiadem powiązany? – Mój ówczesny naczelnik zwołał policjantów, którzy powiedzieli, że rozpoznają mój głos – odparł. - Oczywiście można wydalić ze służby dla „dobra służby” bez podania przyczyny. Ja takiej przyczyny nie usłyszałem.

Były funkcjonariusz zeznał, że wcześniej złożył do prokuratury zawiadomienie dotyczące ówczesnego przełożonego, naczelnika wydziału ruchu drogowego, co – jak sugerował przed sądem - mogło być właśnie powodem zwolnienia.

„Z uwagi na ważny interes służby” – taki powód usłyszał drugi z policjantów, który również stracił pracę w konińskiej policji. – Nie dopytywałem dlaczego, zresztą nie chciałem już dłużej służyć w tej formacji – zeznawał podczas dzisiejszej rozprawy. Jego głos w wywiadzie ze Stonogą również został rozpoznany przez kolegów. – Mimo, że był dublowany! - podkreślił zaprzeczając, by rozmawiał ze Stonogą. Potwierdził natomiast, że przez krótki czas pracował z oskarżonym w jednym wydziale, ale go nie zna osobiście.

Czy policjanci kupują sobie „wyposażenie”?

Co oznacza dynamiczne użycie broni? Czy przełożeni tolerują wyposażenie policyjne zakupione we własnym zakresie i ile siły trzeba użyć, żeby nacisnąć spust? Na takie między innymi pytania dotyczące m.in. metod stosowanych w konińskiej komendzie oraz nieregulaminowego wyposażenia funkcjonariuszy odpowiadał dziś przed sądem policjant, który 14 listopada 2019 roku został wezwany na interwencję w związku ze strzałem oddanym przy wieżowcu przy ulicy Wyszyńskiego.

– Jeśli chodzi o broń, to za każdym razem przed rozpoczęciem służby jest ona pobierana z magazynu – zeznawał. - Kierownik osobiście wydaje ją oraz magazynki. Jest to odnotowywane w książce, a policjanci składają podpisy. Jeśli chodzi o gaz pieprzowy, to mam go przy sobie cały czas, tak samo jak kajdanki, czy kaburę, którą noszę na pasie.

Na pytanie czy przełożeni tolerują wyposażenie zakupione we własnym zakresie, na przykład plastikowe kabury umożliwiające szybkie wydobycie broni, funkcjonariusz odparł, że nigdy sam nie kupował sprzętu. – Nie zgłębiałem się w ten temat. Zawsze byłem wyposażony w umundurowanie i uzbrojenie mi przydzielone. Nie wiem w co w dniu oddania strzału wyposażony był i jak uzbrojony oskarżony.

Na pytanie sądu, co trzeba zrobić, żeby użyć broń, policjant odparł, że wystarczy ją tylko przeładować. – A czy żeby nacisnąć spust to trzeba użyć więcej siły? – dopytywała sędzia. – Nie ma specjalnego siłowania się - odparł policjant. – Język spustowy jest długi, jeśli naciśniemy go spokojnie, to czujemy kliknięcie uwolnionej iglicy, jeśli dynamicznie nie czujemy kliknięcia.

- Co oznacza strzelanie dynamiczne? – dopytywał oskarżyciel posiłkowy. – To jest po prostu szarpnięcie. Pocisk wystrzelony nawet z bliskiej odległości rzadko trafia do celu – odpowiadał policjant.

Oskarżyciel posiłkowy wniósł o przeprowadzenie eksperymentu procesowego, mającego na celu sprawdzenie siły nacisku na język spustowy pistoletu, którego użył oskarżony. – Jest to bardzo istotne, ponieważ pozwoli ustalić stopień prawdopodobieństwa oddania przypadkowego wystrzału oskarżonego, kiedy biegł z bronią z palcem na języku spustowym – uzasadniał swój wniosek.

Nie zgodzili się z nim ani prokurator, powołując się na ustalenia biegłych, którzy dokonali w tej sprawie oceny, ani obrońca Sebastiana L.

O tym, jaką decyzję podejmie sąd dowiemy się na kolejnej rozprawie, której termin wyznaczono na 19 stycznia.

Wpis zniknął, szczególny nadzór pozostał

Dzisiejsza rozprawa również odbyła się „pod szczególnym nadzorem”. Oskarżony chroniony był przez kilku uzbrojonych „antyterrorystów” i eskortowany kilkoma radiowozami. Każdy wchodzący na salę rozpraw, w tym dziennikarze, był szczegółowo przeszukany i „prześwietlony” wykrywaczami niebezpiecznych przedmiotów. Wpis, który tak zaniepokoił służby, zniknął z fb ojca Adama Cz.

na

„W komendzie mówili, że lubił robić wyniki”. Zwolnieni policjanci o oskarżonym
„W komendzie mówili, że lubił robić wyniki”. Zwolnieni policjanci o oskarżonym
„W komendzie mówili, że lubił robić wyniki”. Zwolnieni policjanci o oskarżonym
„W komendzie mówili, że lubił robić wyniki”. Zwolnieni policjanci o oskarżonym
„W komendzie mówili, że lubił robić wyniki”. Zwolnieni policjanci o oskarżonym
„W komendzie mówili, że lubił robić wyniki”. Zwolnieni policjanci o oskarżonym
„W komendzie mówili, że lubił robić wyniki”. Zwolnieni policjanci o oskarżonym