Po kilkumiesięcznej przerwie, pochodzący z Dobrej w powiecie tureckim pięściarz Kamil Gardzielik 31 lat (16 -0-0 4K)), były zawodnik konińskich klubów Zagłębia i Copacabana, ponownie stanął na ringu. Jak sam mówił nie czuł się w pełni komfortowo, ponieważ podstawą sukcesów są regularne walki. Tymczasem on ostatnio walczył w maju. Pokonał wówczas w Białymstoku Vojtecha Maiera z Czech. Była to szybka czasówka, która nie pozwoliła mu w pełni pokazać swoich możliwości.
Podczas gali Konockout Boxing Night w Jastrzębiu Zdroju, jego przeciwnikiem był Yaniel Evander Rivera Hechavarria (8-2-1, 3 KO), 26-letni Kubańczyk mieszkający w Poznaniu. On walczył w lipcu i pokonał Kamila Urbańskiego.Kamil był faworytem, ale Kubańczyk postawił trudne warunki. Pierwsza runda była wyrównana. Pięściarze pokazali, że dysponują dobrą techniką. Dopiero w trzeciej rundzie Rivera ostro natarł i uwidoczniła się jego przewaga. Podobnie było w czwartej rundzie, ale Kamil coraz częściej skutecznie kontrował. Był to nadal przyjemny dla oka techniczny pojedynek.
Sytuacja zaczęła zmieniać się w szóstej rundzie, kiedy Kubańczyk osłabł i zaczął krwawić z ust. Zakrwawił przy tym Gardzielika. W kolejnej rundzie do ataku ruszył Polak. Decydująca była ósma runda, w której uwidoczniła się większa przewaga lepiej przygotowanego fizycznie Polaka. Walka była dla niego trudna i musiał się w porównaniu do poprzedniego pojedynku sporo napracować. Jeden z sędziów dał remis 76:76, dwaj pozostali zwycięstwo Gardzielika 77-75.
Kamil czeka na kolejną walkę. Nie ukrywa, że chciałby się sprawdzić na zachodnich ringach, gdzie konkurenci bywają bardziej wymagający. Jako że gala w Jastrzębiu Zdroju transmitowana była przez TVP Sport, pozdrowił za jej pośrednictwem synka Jasia oraz rodzinę w Dobrej i Turku.