– Nie ma rodziny w
Kazimierzu Biskupim, w której w przeszłości nie byłoby szewca. Organizując te
imprezy chcemy ocalić od zapomnienia naszą przepiękną tradycję – mówił wójt Grzegorz
Maciejewski podczas III Biesiady Szewskiej, która - mimo kapryśnej pogody i
chwilami zacinającego deszczu - przyciągnęła na kazimierski rynek amatorów
dobrej zabawy.
Atrakcji co niemiara
Organizatorzy: wójt gminy, Gminny Ośrodek Kultury oraz
sołectwo Kazimierz Biskupi tradycyjnie już zafundowali swoim mieszkańcom
mnóstwo atrakcji. Przybyli na biesiadę goście kosztowali przepysznych rarytasów
przygotowanych przez niezawodne gospodynie wiejskie z Kazimierza Biskupiego, Posady,
Jóźwina oraz Klubu Seniora „Leśne Echo”. Były potrawy na słono i na słodko, a
także wyszukane dania z gęsiny serwowane przez Fundację Hodowców Polskiej Białej
Gęsi. Choć wszystko palce lizać, jak zawsze dużym powodzeniem cieszył żur po
kazimiersku, przyrządzony ze smakiem przez Spółdzielnię Socjalną Kazimierzanka.
Kolejka po kaszotto
Niekwestionowanym kulinarnym bohaterem było w tym roku kaszotto
przygotowane na największej w Polsce,
mierzącej blisko 2 metry patelni. Prawdziwie szewską wyżerkę zafundowali
kucharze z Kulinarnego Show na czele z Robertem Bochenko, który uchylił rąbka
tajemnicy na temat przepisu. - Potrzebowaliśmy około 20 kilogramów mięsa, tyle
samo warzyw i 10 kilogramów kaszy – przyznał kulinarny showman. - Im późnej
goście zaczną jeść tym lepiej, bo to jest tak jak w małżeństwie. Z każdym
rokiem para poznaje się lepiej. Na naszej patelni z każdą minutą kasza silniej łączy
się ze smakiem mięsa, a mięso z warzywami. 100 kilogramów dania wystarczy na 500
solidnych porcji.
Deszcz nie przegonił
biesiadników
Zanim do stoiska z kaszotto ustawiła się długa kolejka
smakoszy, biesiadników do zabawy zachęcała Kapela Podwórkowa z Kopyta i Kramska
Kapela Podwórkowa. I mimo zacinającego przez „dłuższą chwilę” deszczu nikt nie
zamierzał opuszczać imprezy.
- Pomysł, który zrodził się trzy lata temu przyjął się
bardzo dobrze – przyznał wójt Grzegorz Maciejewski. – W ubiegłym roku z
przyczyn atmosferycznych impreza się nie odbyła. W tym roku liczyliśmy, że
burza nas ominie, niestety, na niebie pojawiły się czarne chmury. Na szczęście
deszcz ustał i znów bawimy się jak szewcy. Bardzo zależy mi na tym, żeby nasz
rynek żył tą tradycją. W Kazimierzu Biskupim nie ma przecież rodziny, w której
w przeszłości nie byłoby szewca. Ja również miałem wujka szewca.
Wójt zdradził nam, że już pod koniec sierpnia lub na
początku września mieszkańcy Kazimierza Biskupiego zostaną mile zaskoczeni.
Czym? – Szykujemy wspaniałą niespodziankę, coś niespotykanego w skali całej Wielkopolski
– odpowiedział tajemniczo Grzegorz Maciejewski, przyznając jednocześnie, że niespodzianka
będzie miała związek z… szewcem.
Trzeba przybliżać piękną
historię
Podczas III Biesiady nie zabrakło trzymających w napięciu konkursów.
W jednym z nich, polegającym na jak najszybszym wbiciu trzech wielkich gwoździ
w pień drzewa, bezkonkurencyjnym okazał się Radosław Kelm, sołtys sołectwa
Kazimierz Biskupi, radny powiatowy. – Razem z panem wójtem i Gminnym Ośrodkiem
Kultury postanowiliśmy wyprowadzić naszych mieszkańców z domów – mówił po tym,
jak został nagrodzony gromkimi brawami. – Mam nadzieję, że Biesiady Szewskie tak
wpiszą się w kalendarz gminy, że już wkrótce nie będzie miejsca na naszym
rynku. Rodowici kazimierzanie dobrze znają naszą historię, ale trzeba ją
przybliżać nowym mieszkańcom.
Podczas imprezy nie zabrakło namiotu Klubu Strzeleckiego „Sokół”
z Kazimierza Biskupiego, miodów z pasieki Dariusza Biernackiego, czy
przepięknych wyrobów z wikliny z Polskiego Plecionkarstwa z Chrustów w gminie
Golina.