Dziś w Sądzie Okręgowym w Koninie rozpoczął się proces w sprawie śmierci
28-letniej Anny B., którą na drodze w Kopydłówku, w gminie Wilczyn zasztyletował
jej partner, dziś 31-letni Rafał S. – Nie ma dnia, nocy, godziny i sekundy,
żebym nie żałował tego, co się stało. Proszę o wybaczenie i przepraszam –
oświadczył zwracając się do rodziny tragicznie zmarłej kobiety.
Dramatyczne sceny rozegrały się 11 listopada 2020
roku około godziny 8.40. Większość mieszkańców Kopydłówka wypoczywała
korzystając z wolnego czasu. Na drodze prowadzącej w kierunku Wilczyna nie było
zbyt wielu kierowców. Jednak co najmniej dwie osoby – co potwierdziła prokuratura
– widziało przebieg zdarzenia. Z informacji
przekazanych przez miejscowych wynikało, że kobieta jechała samochodem wraz z
dzieckiem. Na drodze, drugim samochodem, dogonił ją Rafał S. Doszło do
konfrontacji. Z aktu oskarżenia odczytanego dziś przez prokuratora wynika, że
Rafał S. zadał Annie B. sześć ran kłutych i ciętych kuchennym nożem o długości
ostrza 12 centymetrów. Podczas sekcji stwierdzono obrażenia okolicy klatki
piersiowej, nadbrzusza, uda. Doszło do uszkodzenia przepony, wątroby, mięśni i tętnicy
udowej, co spowodowało krwotok, a w efekcie nagły gwałtowny zgon. Sprawca ranił
także siebie, został przewieziony do szpitala. Jadącej z kobietą córeczce nic się
nie stało, zanim przyjechały służby została przekazana postronnej osobie.
Szybko pojawiły się informacje, iż podłożem tragedii był konflikt między
partnerami – rodzicami 2-letniej wówczas Gabrysi. Potwierdziło się to dzisiaj w
sądzie. Z ustaleń śledczych, a także z zeznań świadków wynikało, że Rafał S. i
Anna B. byli parą od 10 lat. Mieszkali w domu matki mężczyzny. Niestety, coraz
częściej dochodziło do nieporozumień. Kobieta kilkakrotnie wyprowadzała się do
rodziców. Jednak po tym jak jej partner przyjeżdżał z kwiatami i przepraszał,
wracała. 28 października Anna B. miała podjąć ostateczną decyzję o rozstaniu. Tego
dnia bracia przyjechali po jej rzeczy. Rafał S. miał wówczas zabrać córkę i bez
zgody matki wyjechać, prawdopodobnie do mężczyzny do Kleczewa, z którym się
spotykała. Prawdopodobnie chciał go poinformować, że Anna B. ma już rodzinę. Gdy
wrócił doszło do przepychanek. Rafał S. nie chciał oddać córki, a w którymś
momencie wziął sznur i postanowił powiesić się w stodole. Próbę samobójczą
uniemożliwił jeden z braci Anny B.
10 listopada kobieta miała się spotkać ze znajomym z Kleczewa. 11 listopada
wraz z córką wracała do domu. Nie wiadomo, jak na jej drodze znalazł się Rafał S.,
który ostatecznie zakończył życie swojej partnerki.
W sądzie początkowo oświadczył, że nie będzie składał żadnych wyjaśnień,
ani odpowiadał na pytania. Potem jednak przeczytał przygotowane przez siebie
oświadczenie. Pierwsze skierowane w stronę rodziny zmarłej: „Do tego nie powinno
dojść, nie powinna się taka tragedia wydarzyć, nie ma dnia, nocy, godziny i
sekundy, żebym nie żałował tego co się stało. Proszę o wybaczenie i przepraszam”.
Drugie pismo dotyczyło samego zdarzenia. „Chciałem popełnić samobójstwo na
jej oczach. Nie mogłem się pogodzić z tym, że chciała mnie zostawić dla mężczyzny
z Kleczewa, że chciała zabrać siebie i naszą Gabrysię. Nie wyobrażałem sobie
dalszego życia bez nich. Załamałem się, nie spałem po nocach. Niewyobrażalnie
tęskniłem za nimi. 11 listopada wsiadłem w samochód z zamiarem, żeby skończyć z
tym życiem. Chciałem dokończyć to, co nie udało mi się 28 października. Na
drodze podeszła do mnie i powiedziała, żebym się uspokoił i że mam oddać jej
nóż kuchenny, który trzymałem w ręku. Że mam dla kogo żyć, że przecież mam
córkę. Gdy zapytałem, czy jest szansa, żeby ona wróciła do mnie, odpowiedziała,
że nie! Wtedy zadałem sobie cios w brzuch, w tym czasie „Kruszynka Ania” (tak wielokrotnie
nazwał swoją partnerkę) znów próbowała mi odebrać nóż. Wtedy zaczęliśmy się
szarpać. Nie panowałem nad sobą, nie wiedziałem co robię i gdzie uderzam. Nie
chciałem wyrządzić Ani krzywdy, chciałem odebrać sobie życie. Zemdlałem i już
nic więcej nie pamiętam”.
Z zeznań składanych przez braci i ojca zmarłej wynika, że między Anną B., a
Rafałem S. nie działo się dobrze. Mężczyzna był bardzo zazdrosny i często doprowadzał
do awantur: – Źle ją traktował, szukał zaczepki – mówili. – Dawała mu szansę,
kiedy przyjeżdżał z kwiatami – podkreślał brat. – Za co teraz chcesz
przepraszać?! Odpowiedz mi?!– zwrócił się do sprawcy.
Dziś przed sądem zeznania składali
także bliscy mężczyzny.
na