Ambulans z konińskiego pogotowia wraz z częściowym wyposażeniem, a przede wszystkim z noszami, już służy Lwowskiemu Obwodowemu Centrum Medycyny Ratunkowej. Karetkę przekazali dwaj ratownicy: Bartosz Dunaj i Przemysław Staszak. Do Konina wrócili z ogromnym bagażem ludzkiej tragedii.
- Jedyne co w głowie zostanie to widok osób ze łzami w oczach wysadzanych po stronie Ukrainy. Ukraińskie wojsko pomagało w noszeniu walizek, toreb, osobom niepełnosprawnym, wprowadzając wszystkich na odprawę paszportową. Gdy te osoby pojawiły się po stronie Polskiej to pomagali im wojskowi z obrony terytorialnej, tak samo pomagali przenieść ciężką walizkę, pchać wózek inwalidzki. Szczerze to na 100 osób może widziałem kilku mężczyzn. 99 procent to dzieci, kobiety, osoby niepełnosprawne. Granicę przekraczały również zwierzęta, widzieliśmy kilka piesków. Nie zapomnę tego dnia do końca życia – mówi Bartosz Dunaj.
Konińska karetkę odebrał pracownik lwowskiego szpitala. – Przez chwilę porozmawialiśmy – mówi Bartosz Dunaj. – Potwierdził, że ambulans trafi na front, na którym walczy też jego syn. Cała jego rodzina związana jest z medycyną. Żona jest medykiem, a córka studiuje medycynę w Krakowie. Jak tylko skończy wróci na Ukrainę pomóc w walce.
Ratownik przyznaje, że obrazy przekazywane przez media nie oddają ogromu dramatu rozgrywającego się za wschodnią granicą. Ludzki strach, lęk, widoczne są na każdym kroku. – Koledzy nam opowiadali, że gdy jechali pociągiem wraz z uchodźcami, to oni reagowali na każde puknięcie, stuknięcie. Myśleli, że coś się dzieje – mówi Bartosz Dunaj.
zdj. Facebook Bartosz Dunaj