W sobotę zgodnie z tradycją dokonały się zaślubiny. Były jednak nietypowe, gdyż udział w nich wziął każdy z przybyłych, który wyraził taką wolę, a panem młodym był nie kto inny jak sam Jezus. Licznie zgromadzona w Licheniu młodzież świętowała czas radości, oczekiwała i przygotowywała się ze znakomitymi gośćmi na narzeczeństwo i małżeństwo oraz punkt kulminacyjny, którym była Eucharystia. Symbolicznie nałożono sobie obrączkę na znak oddania się całkowicie Panu Jezusowi.
Wcześniej można było przystroić się, wykonać makijaż, zrobić wianki, bransoletki i bukiety na warsztatach. Były także KATOrandki, być może ktoś poznał swojego przyszłego małżonka czy małżonkę. Mógł to uczynić także w czasie tańców integracyjnych. Jeśli nie potrafił tańczyć, bardzo szybko nauczył się tej sztuki, gdyż okazji nie brakowało i wiele osób pomagało. Były takie propozycje, że psuły się buty, pod koniec tańczono na boso.
Muzyka towarzyszyła weselnikom przez cały czas, wybrzmiało wiele tanecznych hitów. W oczekiwaniu na ślub były m.in. belgijka, węże. Zabawę weselną rozpoczął polonez w dwóch wersjach. Szybka była wyzwaniem także dla nastolatków. Instruktorzy proponowali też spokojniejsze układy taneczne. I choć początkowo było bardzo gorąco, nie przeszkadzało to w zabawie do utraty tchu. Nie zakończyła jej także burza, która występowała w niedalekiej okolicy.
Przybyli dzielili się świadectwami, mogli iść na indywidualną modlitwę w czasie adoracji, poprosić o nią grupę wstawienniczą, wyspowiadać się. Można było też zaczerpnąć wody życia i sięgnąć po Pismo zaproponowane na leżących pod stopami w różnych miejscach kamieniach. Wspólnie także uwielbiano Pana we wszystkim, co dał na ten szczególny czas łaski.
W Licheniu przez cały festiwalowy dzień działo się tyle, że młodzi tracili rachubę czasu. Starali się spróbować wszystkiego, co zaproponowali organizatorzy, a atrakcji nie brakowało. Była ścianka wspinaczkowa, warsztaty teatralne, leśnictwa, szydełkowe, pokazy pierwszej pomocy. Były też gry planszowe i konkursy z nagrodami. Można było przypomnieć sobie czas dzieciństwa i wymalować na twarzy wesoły wzór, a także nauczyć się tańczyć z kolorowymi flagami.
Wiele osób przyjechało z daleka i mimo że wstali w środku nocy, do późnych godzin mieli dużo energii i tryskali radością. Nie trzeba ich było długo zachęcać do aktywności, z niecierpliwością czekali na kolejne punkty programu. Z uśmiechem na twarzy aktywnie w nich uczestniczyli.
Występujący muzycy pomagali uwalniać się od opinii innych i zachęcali do pełnego angażowania się i oddania Panu chwały tańcem, śpiewem, ruchem, co ciekawe ujmując katolickie przesłanie w rap oraz hip-hop. Chętnie też rozmawiali i robili sobie zdjęcia z fanami. Po uśmiechach było widać, że organizatory zdali egzamin. Już planują kolejne wydarzenie za rok.
Natalia Gospodarek