W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. X
Shootersss

Aktualności

Jak w domu, tylko trochę lepiej

2021-07-09 12:29:22

Jak w domu, tylko trochę lepiej


Czym są Fab-Laby? W świecie są znane już od dawna, w Polsce zaledwie od kilku lat i dalej nie są zbyt popularne. W Wielkopolsce Wschodniej jest tylko jedno takie miejsce, które odzwierciedla ideę Labów. W Koninie. Służy ono dzisiaj młodzieży, która narzekała na brak fajnego, kreatywnego miejsca spotkań, a które dalekie byłoby od kawiarni, McDonald’sa, ewentualnie wyodrębnionego miejsca w przestrzeni miejskiej z dostępem do WI-FI.

Fab Laby – skrót od ang. Fabrication Laboratory – to pewnego rodzaju laboratorium, przestrzeń z wieloma różnymi pracowniami wyposażonymi w narzędzia, urządzenia, maszyny, które służą osobom chcącym rozwijać swoje pasje, zainteresowania techniczne, ale także i tym, które pragną nabyć podstawowe umiejętności posługiwania się tymi warsztatowymi narzędziami.


SKĄD POMYSŁ NA FAB LAB W KONINIE?

Twórcy pierwszego w Wielkopolsce Wschodniej Labu pod nazwą Restart Lab to Agata Kuźmińska i Jarosław Koźlarek. Głównie działają na rzecz Sprawiedliwej Transformacji Wielkopolski Wschodniej. Skupiają się na potrzebach mieszkańców, w tym także na potrzebach konińskiej młodzieży. – Naszym zdaniem obecna oferta dla młodzieży jest bardzo sformalizowana, dedykuje tylko płatne formy spędzenia wolnego czasu. Jeśli się zapiszesz to możesz w określonych godzinach (od-do) rozwijać konkretne zainteresowania. A co z tymi, którzy się nie zapiszą lub których rodziców nie stać by zapłacić za poszerzanie wiedzy, kształtowanie zainteresowań, zdobywanie nowych umiejętności? – pyta Koźlarek. – Podglądaliśmy różne formy aktywności młodzieży w kraju i za granicą.

– I tak padło na połączenie Fab Labu z community center – kreatywną przestrzeń wzbogaconą o kulturę, naukę zaradności, ale przede wszystkim to budowanie relacji społecznych – dodaje Agata.

Spotykamy się budynku, które miasto udostępniło na siedzibę konińskiego Restart Labu, a który dawniej zajmował Zespól Szkół Technicznych. Jego twórcy, oprowadzając mnie po nim mówią, że jest to miejsce tworzenia. To przestrzeń, która ma gromadzić ludzi pełnych pasji, umiejętności, wiedzy i, którzy chcą się nią dzielić z innymi. Ale także tych, którzy czegoś po prostu poszukują lub zwyczajnie chcą pobyć z innymi. Codziennie, od poniedziałku do soboty.

Typowe Fab Laby koncentrują się na zagadnieniach technicznych, technologicznych, wysoko wyspecjalizowanych jak: mechatronika, programowanie, robotyka. Tutaj także jest pracownia techniczna, krawiecka, a za chwilę będzie sitodruk. Wokół wiele urządzeń, maszyn i narzędzi. Niejedna osoba po raz pierwszy w Restart Labie zetknęła się z drukarką 3D, naprawiła urządzenie, jakiś sprzęt, wzięła lutownicę lub zwykły młotek do ręki. Jest i opiekun techniczny. Nie otrzymuje on wynagrodzenia, bo nikt z opiekunów takiego nie dostaje.

Umiejętności techniczne zdobywali przyszli podopieczni już na etapie tworzenia tego wyjątkowego miejsca. Sami malowali, urządzali i meblowali. Ktoś pewnie zapyta: a skąd na to mieli pieniądze? Okazuje się, że pewny i dobry pomysł zawsze znajdzie swoich sprzymierzeńców. Pomoc płynęła (przede wszystkim darowizny) z różnych stron: od firm, po osoby prywatne.

Szczególną rolę przywiązuje się tutaj do warunków, które rozwijają umiejętności miękkie (komunikatywność, asertywność, odporność na stres, samodyscyplina, kultura osobista, umiejętność współpracy z innymi). Są one coraz częściej doceniane przez pracodawców. Ulubionym i najczęściej odwiedzanym miejscem jest wielki salon – sala spotkań. Można tu odrobić lekcje, albo zabawić się w korepetytora, pograć w gry planszowe, wypić herbatę w dobrym towarzystwie. Miejsca jest sporo. Wspólnie też sprzątają – uczą się pracy w grupie, dzielą się rolami. Ktoś nadzoruje, dzieli zadania. Za chwilę ruszy „Miejska akademia umiejętności” – cykl warsztatów, na który otrzymano dofinansowanie z grantu miejskiego. W pierwszej kolejności młody aktor, będzie nauczał jak prezentować się publicznie w internecie, bo spora część pracy zdalnej z pewnością na zawsze z nami już pozostanie. To tylko namiastka tego co będzie realizowane w ramach tego projektu.

Nagle Agata moją uwagę zwraca na aneks kuchenny. – Nikt się nie pyta – mówi. – Ktoś przynosi spaghetti, produkty do sosu bolońskiego i gotuje, inni umawiają się i pieką wspólnie ciasto. Później jest degustacja.

Ale tam gdzie jest młodzież, musi być muzyka. I tak też jest tutaj. Dla tych, którzy grają, zorganizowano salę prób – przestrzeń do rozwijania aktywności artystycznej. Przy okazji muzycy uczą się samoorganizacji. Każdy jest ważny. Aby pograć gdzieś indziej, w bardziej profesjonalnej sali, musieliby zapłacić i to spore pieniądze, tutaj nie. Ta przestrzeń jest otwarta dla nich zawsze. Sami przynieśli sprzęt, sami dbają o to miejsce. Tu także jest społeczny opiekun. Zorganizowane zespoły, albo te, które się dopiero organizują, grają też wspólnie. Gdzie mieliby takie warunki?

Do kreatywnej przestrzeni, dzisiaj dla wielu ulubionej, można zaliczyć również społeczny ogród. Wspólnie pracują, odpoczywają w nim. Za chwilę będą zbierać plony. I to nie byle jakie: bakłażany, cukinie, truskawki, pomidory.


ALE SĄ TEŻ I MARZENIA…

Czy to są marzenia? – To nie marzenia, to plany! – Agata z Jarkiem jednogłośnie te słowa wypowiadają, a wybrzmiewają one niczym zwycięski okrzyk. Są bowiem oboje przekonani, że wszystko się uda. Zadziwia mnie ta ich pewność. Jednak Agata z wdziękiem mówi: „przecież już nam się udało!”.

– Chcemy poszerzyć działalność o nowe pracownie. Chcemy zorganizować ślusarnię, stolarnię, warsztat mebli, w którym będziemy przywracać im nowe życie. Dalej pracownię ceramiki, studio fotograficzne z dużym greenboxem, profesjonalnie wyposażoną kuchnię. Będziemy nauczać o elektromobilności, mówić o budowie pojazdów eklektycznych i ich naprawie – jednym tchem na zmianę wymieniają konkretne przykłady.

A jaką mają radę dla innych, by tak jak oni otwierali takie kreatywne przestrzenie dla młodych i nie tylko? Jarek bez zastanowienia odpowiada: – Nie można się bać, trzeba wyjść ze swojej strefy komfortu. Rozejrzeć się i przyjrzeć dobrym przykładom. Trzeba chcieć pomagać innym. Zaczynać od drobnych działań i krok po kroku budować swoją aktywność.

Zbliża się koniec naszego spotkania, a na twarzach Agaty i Jarka ciągle widać entuzjazm. Zastanawiam się czy te emocje, które widzę, są prawdziwe, czy ta energia, którą czuję jest wciąż taka sama? Nasuwa mi się więc pytanie na usta: czy pojawia się chwila, że mają tego wszystkiego już dosyć? – Oczywiście, dlatego działamy w grupie. W działalności aktywistycznej jest coś, co nazywamy wypaleniem, pewnie w każdej tak jest – odpowiada Agata. – Te procesy długo trwają, jest dużo niezależnych czynników, to wszystko powoduje utratę nadziei. Ale gdy podchodzi druga osoba i ciągnie, dopinguje, bierze część zadań na swoje barki, po jakimś czasie role się odwracają, znowu ruszamy do przodu, znowu się chce…

– Czyli jak w dobrej rodzinie? – odpowiadam, bez zbędnych wyjaśnień.

– Chyba tak. Jedna dziewczyna powiedziała, że jest tu jak w domu, tylko trochę lepiej – kończy Agata.

Urszula Szatkowska



Jak w domu, tylko trochę lepiej
Jak w domu, tylko trochę lepiej
Jak w domu, tylko trochę lepiej
Jak w domu, tylko trochę lepiej
Jak w domu, tylko trochę lepiej