Marcin Tybura, pochodzący z Łęgu Balińskiego w gminie
Uniejów, wygrał piątą walkę z rzędu. Na gali UFC Vegas 28 w pierwszej rundzie
znokautował wyżej notowanego Walta Harrisa. Jego postawa została doceniona.
Bardzo przybliżyło go to do walki o mistrzowski pas.
Popularny „Tybur” miał przygotowany plan na ósmego w
rankingu ciężkich Walta Harrisa. Wiedział, że najniebezpieczniejszy jest w
pierwszej rundzie. Na początku walki wkłada wiele sił, chcąc szybko doprowadzić
do nokautu, a potem dopada go zmęczenie.
Toteż przed walką mówił: -Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby skończyć
go w stójce. Bardzo dobrze przewidział strategię rywala, ale jego plan na walkę
nie do końca się powiódł.
Początek walki zdominował czarnoskóry Amerykanin, w stójce
atakował Polaka jak szalony. Marcin zachwiał się na nogach i wydawało się, że
walka może zakończyć się nokautem. Jednak dobrze przygotowany do walki przez
sztab z trenerem Andrzejem Kościelskim, umiejętnie klinczował ataki i przetrwał
trudne chwile. W połowie pierwszej rundy sprowadził rywala do parteru, a
tam zdołał zajść za plecy Harrisa. Następnie zaczął go bezkarnie obijać do
czasu, aż sędzia Mark Smith przerwał pojedynek po czterech minutach i sześciu
sekundach. Ten pojedynek zakończony nokautem uznany został za walkę
wieczoru. Marcin w nagrodę dostał bonus od federacji w wysokości 50 tysięcy
dolarów.
Dzięki tej wygranej Tybura zanotował kolejny awans w
rankingu wagi ciężkiej UFC. Dotąd był na jedenastym miejscu. To także przybliży
go do upragnionej walki o pas mistrzowski UFC. Dla Marcina Tybury było to piąte
zwycięstwo z rzędu. Taką serią może pochwalić się obecnie jedynie
Francis Ngannou, czyli mistrz w tej kategorii. W wadze ciężkiej jedynie siedem
procent zawodników zdołało kiedykolwiek wygrać pięć walk z rzędu. Teraz
wojownik z Łęgu Balińskiego liczy na starcie z kimś z pierwszej piątki
rankingu. (art)