Starosta turecki Dariusz Kałużny nie wyszedł dziś przed budynek urzędu, by odebrać petycje, jakie przynieśli mieszkańcy Turku, domagając się odstąpienia od zamiaru przekształcenia SP ZOZ w Turku w placówkę dedykowaną jedynie leczeniu COVID-19. Co prawda przed starostwem pojawiło się tylko kilkadziesiąt osób, ale drogą internetową petycję podpisało już kilka tysięcy mieszkańców. Proponowanych przez wojewodę zmian nie wyobrażają sobie również pracownicy lecznicy.
Tymczasem dziś późnym popołudniem na stronie wojewody wielkopolskiego ukazał się komunikat w sprawie szpitala w Turku. Wojewoda zapowiedział zmniejszenie liczby łóżek w turkowskiej lecznicy, pojawiły się także zapewnienia o sprzęcie.
Od piątku, 23 października SP ZOZ w Turku ma przyjmować jedynie chorych na COVID-19. Decyzję o tym wojewoda wielkopolski Łukasz Mikołajczyk przekazał władzom powiatu i szpitala w ubiegłą sobotę, 17 października. W poniedziałek (19 października), podczas spotkania z wójtami i burmistrzami gmin powiatu tureckiego, starosta Dariusz Kałużny nie umiał do końca wyjaśnić, gdzie w tej sytuacji będą leczyć się mieszkańcy ponad 80-tysięcznego powiatu, ani też jak będzie rozwiązana kwestia pomocy doraźnej w przypadkach kiedy nie jest konieczne wezwanie karetki, ale pomoc jest niezbędna. Starosta wskazywał na najbliższy szpital w Kole, a także inne placówki w ościennych powiatach. Trudno jednak wyobrazić sobie, że pacjent ze złamaną czy zwichniętą kończyną po pomoc będzie jechał kilkadziesiąt kilometrów.
W turkowskim szpitalu jest pięć oddziałów: dziecięcy, wewnętrzny, ginekologia, chirurgia i ortopedia.
Krzysztof Sobczak, dyrektor szpitala uważa, że te pytania powinny zostać skierowane do Narodowego Funduszu Zdrowia, który powinien rozwiązać problemy lecznictwa w tym także doraźnego. – My musimy się przygotować do tego na tyle, na ile możemy najlepiej – twierdził dyrektor Sobczak. Zapewniał, że szpital zostanie wyposażony w niezbędny sprzęt. Tymczasem we wtorek, 20 października, wojewoda wielkopolski publicznie ogłosił, że placówka nie złożyła zapotrzebowania na żaden sprzęt.
Wszystko to bardzo niepokoi lekarzy i pozostały personel medyczny. Są przerażeni, bo uważają, że szpital nie jest przygotowany na takie wyzwanie, a braki w wyposażeniu ochrony osobistej (nie ma maseczek ffp2 i ffp3) oraz przeszacowanie liczby łóżek, bo 156 jest razem z dziecięcymi i noworodkowymi, to najmniejsze z problemów z jakim musieliby się zmierzyć w przypadku przekształcenia w lecznicę covidową. Przede wszystkim w szpitalu nie ma lekarzy zakaźników, są za to ortopedzi, chirurdzy czy pediatrzy. Nie ma tomografu komputerowego, niezbędnego w diagnostyce choroby, jest co prawda sześć respiratorów, ale część to sprzęt używany podczas operacji i ze względu na parametry nie możne być inaczej wykorzystywany. Szpital nie spełnia także warunków lokalowych – na przykład na oddziale dziecięcym i ginekologii jest jeden węzeł sanitarny i niemożliwe jest zorganizowanie stref czystych i brudnych tak, by się ze sobą nie krzyżowały. Brak szatni i śluz dezynfekcyjnych dla personelu, którego za chwilę może również brakować.
Dziś (21 października) z inicjatywy Kacpra Drzewieckiego, lokalnego przedsiębiorcy i społecznika, mieszkańcy w geście protestu spotkali się przed siedzibą Starostwa Powiatowego w Turku, gdzie mogli wrzucić do skrzynki podawczej petycję. Oświadczają w niej, że nie zgadzają się na przekształcenie szpitala w Turku w placówkę jednoimienną.
Także dziś na stronie wojewody wielkopolskiego ukazał się komunikat, w którym Łukasz Mikołajczyk wyjaśnia, że skorygowana zostanie liczba łóżek covidowych dla szpitala w Turku, a także przygotowany niezbędny sprzęt.
ki