– Pierwszy raz spotkałem się z takim atakiem złości ze strony osób, które przyszły do kancelarii parafialnej – powiedział dzisiaj przed sądem ksiądz wikariusz z parafii NSPJ w Turku, którego w lipcu ubiegłego roku słownie i fizycznie miała zaatakować czteroosobowa rodzina. – Przyszliśmy tylko złożyć dokumenty apostazji, oczekiwaliśmy, że zostaną przyjęte, niestety ksiądz odmówił ich podpisania. Było nerwowo, ale nie padały żadne wulgarne słowa, czy groźby – zeznawał jeden z czwórki oskarżonych.
Do zdarzenia doszło 26 lipca około godziny 10.30. Do kancelarii parafialnej weszły cztery osoby: trójka dorosłego rodzeństwa (dwie siostry i brat) oraz ich matka. Celem wizyty było złożenie aktów apostazji, oznaczających wyjście z Kościoła katolickiego. Pełniący w tym czasie dyżur ksiądz wikariusz wyjaśnił, że zgodnie z prawem, takie dokumenty może przyjąć i podpisać jedynie proboszcz parafii, który pojawi się w kancelarii o godzinie 16.00. Gdy wikariusz stanowczo odmawiał przyjęcia aktów, sytuacja stała się bardzo nerwowa.
Z odczytanego dziś w Sądzie Okręgowym aktu oskarżenia wynika, że przybyli „wykrzykiwali słowa obraźliwe, znieważające i poniżające duchownego, stan duchowny i Kościół katolicki, a nadto mężczyzna zastosował przemoc fizyczną. Lewą ręką chwycił metalowy krzyż stojący na blacie w kancelarii i uniósł go do góry, a prawą chwycił księdza za sutannę i pchnął go, w konsekwencji czego duchowny upadł wraz z krzesłem na podłogę, co spowodowało obrażenia ciała w postaci stłuczenia przedramienia lewego” (…) Zdaniem oskarżyciela – stosowana przemoc i groźba bezprawna wobec księdza miały na celu zmusić go do określonego zachowania i wynikały z pobudek przynależności wyznaniowej do Kościoła katolickiego.
Dziś na ławie oskarżonych zasiadło dwoje spośród czwórki oskarżonych. Mężczyzna nie przyznał się do winy, ale złożył obszerne wyjaśnienia. – Akt apostazji to jedna z najtrudniejszych decyzji w moim życiu. Byłem poruszony, ale to wynikało z mojego sumienia – mówił. – Odmowa księdza jeszcze bardziej wyprowadziła mnie z równowagi. W pewnym momencie poszedłem za biurko, chwyciłem krzyż, podszedłem do księdza, który siedział w fotelu, złapałem za sutannę na wysokości klatki piersiowej i zapytałem dlaczego nie chce tego podpisać. Puściłem sutannę i odszedłem. Ksiądz siedział w fotelu, a ja odłożyłem krzyż na miejsce. Nie padały obraźliwe słowa.
Siostra mężczyzny również nie przyznała się do winy, odmówiła składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. W związku z nieobecnością dwóch pozostałych oskarżonych sąd odczytał ich zeznania.
Przed sądem stanął także ksiądz, który oświadczył, że nie było jego wolą spotykać się z oskarżonymi w sądzie. – Myślałem, że państwo przemyślą swoje postępowanie – zwrócił się do oskarżonych. Z jego wersji wynika, że był obrażany, a 44-letni mężczyzna podniósł krzyż na wysokość głowy, prawą ręką chwycił go za sutannę , przeciągnął z fotela na podłogę. – Spadły mi okulary i wyleciało siedzisko. Zaczęli mnie nagrywać, a wyszli dopiero kiedy wezwałem policję powiedział.
Sprawa jest w toku.
ka