Burmistrz Kleczewa Mariusz Musiałowski już w ubiegłym roku głośno i stanowczo wypowiadał się na temat dopłat do ścieków – jego zdaniem to nie rola gminy. Stąd też w 2019 roku zapadły decyzje, by dopłaty ograniczać, a ostatecznie z nich zrezygnować. Dziś jednak, z uwagi na stan epidemii i jego konsekwencje, nie zmniejszono dopłat, choć odbiór ścieków podrożał, a to oznacza większe obciążenie dla budżetu.
– Mówiłem o tym głośno rok temu, powtarzałem podczas tegorocznych spotkań sołeckich i nadal uważam, że rolą gminy nie powinno być dopłacanie mieszkańcom do wyprodukowanych ścieków, tylko budowanie i podłączanie ich do kanalizacji – zapewnia nadal Mariusz Musiałowski. W ubiegłym roku dopłaty zmniejszono więc o 1,50 zł za każdy metr sześcienny ścieków wytworzonych przez mieszkańców. Teraz planowano obniżyć je o kolejne 1,44zł/m3. Podczas dzisiejszej, zdalnej sesji, radni podjęli jednogłośną decyzję, by opłaty zostały na tym samym poziomie. – Sytuacja w tym roku, gdy mamy do czynienia z pandemią, wiąże się z uciążliwością dla naszych mieszkańców. Dokładnie nie jesteśmy w stanie jej jeszcze rozpoznać, ale słyszmy, że są zwolnienia z pracy, obniżenia wynagrodzeń i pewne uciążliwości związane z drożejącymi produktami żywnościowymi. Dlatego burmistrz podjął decyzję, że nie będziemy forsować zmniejszenia dopłat, a tym samym na najbliższy rok nie będzie podwyżki opłat za ścieki – wyjaśniał podczas spotkania radnych wiceburmistrz Jarosław Bąk. Jak podkreślał, samorząd cały czas analizuje sytuację związana z gospodarką wodno-kanalizacyjną i niestety wzrosły koszty funkcjonowania oczyszczalni. Stąd też zmiany w taryfach. Jeśli więc mieszkańcy nie zapłacą więcej, większe kwoty zapewnić trzeba z budżetu gminy. – Fizycznie to urząd będzie więcej płacił za odprowadzenie ścieków przez mieszkańców – mówił Jarosław Bąk. Radni zgodzili się jednogłośnie.