57-letni pacjent, u którego badania potwierdziły obecność koronawirusa, czuje się dobrze. - W tej chwili nie ma zagrożenia życia - potwierdza Maria Wróbel, naczelna pielęgniarka w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Koninie. Przed oddziałem zakaźnym stanęły dwa namioty dla pacjentów oczekujących na przyjęcie w ambulatorium. Aby zapobiec ucieczkom policja ustawiła natomiast wysoki płot. Wejście na teren oddziału chroni także szlaban.
57-latek jest pierwsza osobą w Koninie, u którego potwierdzono zakażenie koronawirusem. Na oddział zakaźny zgłosił się w poniedziałek wieczorem z kaszlem i dusznościami. - Z wywiadu wynika, że nie wyjeżdżał za granicę i nie miał kontaktu z osobą chorą - mówiła wczoraj Agnieszka Dybała-Kamińska, dyrektor konińskiego sanepidu. - Ustalamy jego otoczenie i sprawdzamy sytuację epidemiologiczną.
Do dziś inspektorzy ustalili osiem osób z najbliższego otoczenia mężczyzny, które miały z nim kontakt. - Trzy z nich ostatni raz widziały się z nim 12 marca, pięć w krótszym czasie, w związku z tym nałożyliśmy na nich administracyjne decyzje o obowiązku kwarantanny - mówi dyrektor sanepidu. Z ustaleń stacji wynika, że mężczyzna nie był ani za granicą, ani nie kontaktował się z nikim, kto by wrócił z któregoś z krajów zagrożonych epidemią, czy z kimś chorym.
Mężczyzna nadal przebywa w konińskim szpitalu. Na oddziale zakaźnym, oprócz niego hospitalizowanych jest siedem osób. Badania 3 z nich dały wynik ujemny. Lekarze czekają na wyniki pozostałych.
W związku z tym, że coraz więcej pacjentów zgłasza się do ambulatorium oddziału zakaźnego (dziś było 10 - od każdego pobrano wymazy do badań), przed budynkiem ustawione zostały namioty. - Chodzi o to, żeby pacjenci na przyjęcie nie czekali na zimnie - mówi Maria Wróbel. - Poza tym, aby zapobiec ucieczkom policja postawiła wysoki płot. Wejścia na teren strzeże szlaban.