Jego pierwsza książka „Śmierć w Breslau” ukazała się w roku 1999. – Wtedy prowadziłem podwójny żywot - pracownika naukowego, wykładowcy oraz pisarza – opowiadał dziś koninianom Marek Krajewski. Był gościem spotkania autorskiego z cyklu „Konin lubi książki”.
Marek Krajewski jest ojcem Eberharda Mocka, rozwiązującego zagadki kryminalne w międzywojennym Wrocławiu i Edwarda Popielskiego zajmującego się podobną profesją we Lwowie. W sumie stworzył o nich już kilkanaście tytułów. Jego książki zostały przetłumaczone na 18 języków. Aby zająć się pisaniem na sto procent zrezygnował z kariery na Uniwersytecie Wrocławskim, gdzie wykładał gramatykę. – W roku 2007 podjąłem decyzję trudną, radykalną, zdecydowaną, by poświecić się wyłącznie pisaniu, od tego czasu jestem wolnym pisarzem – mówił dziś. Przyznał też, że wyznaczył sobie wtedy cel „żyć z pisania” i udało mu się go osiągnąć. Pisze tylko powieści, do niedawna jedną rocznie. W tym roku, w związku z 20-leciem swojej twórczości, jak przyznaje – ofiarował czytelnikom dwie powieści - w maju kolejną z Edwardem Popielskim i niedawno „Mock. Golem”. Autor chętnie opowiadał dziś o swoich bohaterach, o sposobie pracy, swoich nawykach, jest jednak wierny stwierdzeniu z XIX- wiecznego podręcznika dobrych manier – gentleman publicznie nie porusza trzech tematów: polityka, pieniądze i religia. Jak sam przyznał jest pisarzem spełnionym, uprawiającym czarny kryminał, ambasadorem Wrocławia skąd pochodzi. Interesuje się matematyką, logiką, filozofią, szachami, językami. W przyszłości planuje napisać powieść uniwersytecką, ale zanim to nastąpi, obiecał swoim fanom kolejne kryminały ze znanymi już i lubianymi bohaterami. Zgromadzonym dziś w bibliotece uchylił rąbka tajemnicy na temat swojej nowej powieści. Kto był już wie na co czekać…