– Traktuję podróże, jako pretekst do przełamywania własnych barier, spotykania się z samym sobą, z Panem Bogiem – mówił dziś w kościele św. Faustyny na Chorzniu Janek Mela, który jako niepełnosprawny nastolatek zdobył dwa bieguny.
Życie bardzo go doświadczyło. W wyniku wypadku stracił prawą rękę i lewą nogę, kiedy miał 9 lat, stracił młodszego brata, który utonął na jego oczach, spalił mu się rodzinny dom. – Wtedy sobie myślałem, albo Pana Boga nie ma, to wszystko jest jakaś głupota, albo jest i jest taką podłą istotą, która nas tylko męczy – mówił Jan Mela dziś w Koninie. Ale z biegiem czasu zaczął zauważać, że, choć na jego rodzinę spadło tyle nieszczęść, pojawiło się też wiele pięknych doświadczeń.
– Nauczyłem się podczas wyprawy na dwa bieguny, że marzenia nie spełniają się same, to my możemy je spełniać ciężką pracą, ale też pokorą – opowiadał w kościele św. Faustyny Janek Mela. – Zdaję sobie sprawę, że najprawdopodobniej gdyby nie mój wypadek, nie poznałbym Marka Kamińskiego. Gdyby nie to spotkanie, nie byłoby tych wpraw na bieguny i kolejnych wypraw, być może nie uwierzyłbym w siebie i nie założył fundacji.
Mowa o Fundacji „Poza Horyzonty”, która pomaga osobom po amputacjach.