Pięć lat temu mieszkaniec ul. Kossaków w Koninie złożył pismo do wydziału ochrony środowiska urzędu miejskiego o wycięcie 34 drzew, łącznie z ogromnymi wierzbami rosnącymi obok wjazdu do jego posesję. Wtedy otrzymał pozwolenie tylko na część z nich. Obecnie, po zmianie przepisów pozwolenia na usunięcie zieleni wydaje marszałek województwa. Niedawno na Kossaków przyjechała więc komisja składająca się z pracowników Urzędu Marszałkowskiego w Poznaniu i Zarządu Dróg Miejskich w Koninie. Zatwierdzili do wycięcia 3 lipy oraz jedną z wierzb. – Nikt z najbliższych sąsiadów, poza rodziną wnioskującego, nie chce wycięcia. Chcą, by zostało tak jak jest – mówi jedna z kobiet mieszkająca w pobliżu. Wraz z najbliższymi chce zrobić wszystko, by z ich krajobrazu nie zniknęły piękne, zielone pnie.
Sprawa wydaje się jednak przesądzona. Potwierdza to Andrzej Szczepański, kierownik Działu Obsługi i Utrzymania Pasa Drogowego Zarządu Dróg Miejskich w Koninie. Jak mówi, otrzymanie zgody na wycinkę nie jest prostą sprawą, to długie postępowanie, ale taka zgoda zapadła i podjął ją marszałek. – To konflikt sąsiedzki, a my jesteśmy między młotem a kowadłem. Wiem, że wniosek opiewał na więcej drzew, marszałek uznał, że do wycięcia nadają się tylko te uschnięte i chore. Trzeba znaleźć złoty środek, a każda ze stron powinna pogodzić się z tą decyzją – mówi.
Wnioskodawca, ani nikt z jego rodziny, nie chciał rozmawiać na ten temat. A sąsiedzi, cóż… czują żal za drzewami, które znikają z ich krajobrazu.