Choć jeszcze pod koniec ubiegłego tygodnia w urzędzie miejskim informowano nas, że nie ma decyzji Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Koninie w sprawie wysypiska w Marantowie, taka do prezydenta Konina wpłynęła. Podtrzymuje ona decyzję miasta dotyczącą cofnięcia firmie zezwolenia na zbieranie odpadów w tamtym miejscu.
Na działce w Marantowie może zalegać nawet 90 tysięcy ton różnych śmieci, a pod nimi biegnie duży gazociąg. Trafiały tutaj odpady, które nigdy trafić nie powinny. Urosły więc gigantyczne góry.
Miasto firmie cofnęło zgodę na prowadzenie działalności, bo nie była – jak wyjaśniali urzędnicy – zgodna z jej zapisami. Nakazano teren uprzątnąć do końca 2018 roku, jednak nie zostało to zrobione. Prowadzący tam działalność odwołali się od tej decyzji. Ostatecznie sprawa trafiła do Samorządowego Kolegium Odwoławczego i po wydłużeniu terminu, wyznaczono termin zakończenia postępowania na 31 stycznia. 1 lutego Paweł Adamów, wiceprezydent Konina, wyjaśniał nam, że jeszcze decyzji nie ma. Okazuje się jednak, że trafiła ona do magistratu. Ryszard Knapkiewicz, prezes SKO w Koninie, wyjaśnia, że choć sprawa była trudna, została dogłębnie zbadana, w tym przez specjalistów od ochrony środowiska. SKO podtrzymało decyzję miasta dotyczącą cofnięcia firmie zezwolenia na zbieranie odpadów w Marantowie.
Paweł Adamów potwierdza nam, że decyzja SKO formalnie do urzędu trafiła 1 lutego, jednak do rąk osób, które zajmują się tą sprawą – w tym tygodniu. Do wiceprezydenta dzisiaj rano.
Co rozstrzygnięcie SKO oznacza dla miasta? – Firma odwołała się mając może nadzieję, że SKO uchyli decyzję miasta, ale ją podtrzymało. Nadal jesteśmy więc w tym samym miejscu, czyli, że firma działa nielegalnie – mówi nam wiceprezydent Konina. – Firmę obowiązuje więc cały czas decyzja, która zakłada, że powinna do końca grudnia 2018 roku usunąć odpady z tego terenu, przedstawić wydziałowi ochrony środowiska dowód potwierdzający przekazanie tych odpadów do odpowiedniego miejsca i wykonać badanie gruntu w co najmniej trzech punktach.
Firma, o której mowa – jak informuje nas Paweł Adamów – w odwołaniu do SKO sygnalizowała, przyznając co prawda, że powinna te odpady zabrać, jednak wyznaczony termin jest nierealny. – Jeszcze prezydentowi Nowickiemu oferowała 20 złotych za spalenie tony odpadów, natomiast nasza spalarnia wyceniła to na 220 złotych, więc ta deklaracja firmy jest symboliczna – wyjaśnia Paweł Adamów. Wskazując też na dwa problemy dotyczące tej firmy – nie ma ona kapitału zakładowego oraz ubezpieczenia.
W sprawie składowiska w Marantowie miasto będzie najprawdopodobniej chciało skorzystać z pomocy kancelarii prawnej, nie wyklucza też mediacji z firmą. – Pytanie, czy nie będzie się chciała odwołać do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, żeby wydłużyć ten proces? Najważniejsze, że nasza decyzja jest podtrzymana. Myślę, że to uzasadnienie SKO, będzie miało znaczenie w ewentualnym procesie – dodaje wiceprezydent Konina.
O górze śmieci w Marantowie, pod którą płynie gaz piszemy również w najnowszym wydaniu „Przeglądu Konińskiego”.