W Koninie największy teren, którym interesują się inwestorzy, ma około 100 hektarów i znajduje się przy ulicy Przemysłowej (okolice huty). Nie jest to jednak działka miejska, tylko zarządza nią Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa (KOWR). – Co często skutecznie odstrasza inwestorów – mówi Paweł Adamów. Chodzi o tych inwestorów, którzy chcą budować szybko, bo przejęcie takich gruntów od KOWR-u trwałoby na pewno kilka lat. Tak długo może być prowadzona procedura. Dlatego miejscy urzędnicy rozmawiają z przedstawicielami Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, by to ona kupiła grunt przy hucie od KOWR-u. Tym bardziej, że formalnie ma ona pierwszeństwo przy wykupie takich terenów. W taki sam sposób ma zmienić właściciela działka w Koninie, przy ulicy Kleczewskiej (około 13 hektarów). Może się to stać jeszcze w tym roku lub przyszłym. Gdy więc pojawi się chętny inwestor, będzie ją można od razu sprzedać.
Jak podkreśla Paweł Adamów, mimo że 100-hektarowa działka przy Przemysłowej należy do KOWR-u, to i tak to najbardziej atrakcyjny teren inwestycyjny Konina. – On ma wszystko – gaz, ciepło, prąd, infrastrukturę drogową – dodaje wiceprezydent. – Chcemy z Krajowego Planu Odbudowy działki uzbroić. Stałyby się takim modelowym gruntem, gdzie mógłby pojawić się inwestor dla nawet 1.000-2.000 pracowników. W Koninie na inwestorach robi też wrażenie to, że przez 10 lat są zwolnieni z podatku od nieruchomości. Jest to rzadkość w samorządach.
Łącznie na terenie Konina jest ponad 300 hektarów gruntów, których KOWR jest właścicielem. Na większości z nich mogą powstać nowe firmy produkcyjne i usługowe. Stąd toczą się rozmowy w sprawie usprawnienia sprzedaży terenów Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa. To na pewno ułatwiłoby promocję oferty inwestycyjnej Konina. Potrzebne są jednak tak naprawdę trzy czynniki, które sprawią, że do miasta przyjadą inwestorzy. – Wreszcie trzeba doprowadzić rurę z gazem. Jej brak odstrasza, choć mówi się, że ma być ona za 3 lata. Drugą sprawą jest właśnie uregulowanie kwestii własnościowych gruntów, które są planowane dla przemysłu, tylko trzeba nimi zarządzać poprzez odpowiednie instytucje. Trzecia rzecz to sprawiedliwe ulgi inwestycyjne na terenie całego kraju. Jeśli na Śląsku są dwa razy większe, to siłą rzeczy inwestor wybierze Śląsk – dodaje Paweł Adamów.
Czy to oznacza, że w Koninie jeszcze długo nie zobaczymy nowych inwestorów? – Z punktu widzenia mieszkańca może się wydawać, że nie ma efektów. Moim zdaniem one są. Wystarczy podsumować kilka rzeczy, które się udały. Niewątpliwie to budowa fabryki Johnson Matthey, czyli kluczowa inwestycja, która mogła upaść na każdym etapie. Mamy też inwestorów, którzy kupili Elektrobudowę i Fugo, pojawiła się także firma zajmująca się produkcją stalowych kul to młynów kulowych – dodaje Paweł Adamów. Kilka projektów jest też na etapie końcowym. Waldemar Jaskólski, kierownik Wydziału Obsługi Inwestora Urzędu Miejskiego w Koninie, mówi, że w mieście może pojawić się jeden lub dwóch inwestorów z podobnym potencjałem jak Johnson Matthey.
Niezwykle ważna jest współpraca między samorządami, bo duży inwestor u sąsiada to tak naprawdę korzyści dla wszystkich. – Oczywiście w pierwszej kolejności staramy się przyciągać firmy do Konina i pokazywać nasze lokalizacje, ale z całej siły wspieramy też gminę Stare Miasto – mówi Paweł Adamów w kontekście około 100-hektarowego terenu w Żdżarach, do kupienia od zaraz, którym interesuje się wielu dużych inwestorów. – Gmina Stare Miasto współpracuje ściśle z miastem w zakresie dużych inwestycji praktycznie od początku bieżącej kadencji. Widzimy bardzo duży potencjał w naszym ponad 100-hektarowym terenie inwestycyjnym znajdującym się w Żdżarach, dlatego też nawiązaliśmy współpracę z Koninem – mówi wójt Dariusz Puchała. Podkreślając, że aktywizacja terenu będzie impulsem rozwojowym nie tylko dla gminy czy miasta, ale dla całego regionu.
– W związku z tym zaprosiliśmy do udziału w projekcie, wszystkich tych, którzy mogą dołożyć swoją cegiełkę i pomóc osiągnąć sukces. Na tej liście są m.in. Agencja Rozwoju Regionalnego, Powiatowy Urząd Pracy, jednostki samorządu terytorialnego i instytucje otoczenia biznesu. Z uwagi na skalę projektu każdy partner oferuje to, co może uczynić naszą wspólną ofertę jeszcze bardziej atrakcyjną – dodaje wójt. Współpraca z miastem dotyczy przede wszystkim obszarów, które są i zawsze będą lepiej rozwinięte w mieście. – Należą do nich kwestie szkolnictwa średniego i wyższego, a konkretnie kształcenie absolwentów i wykwalifikowanej siły roboczej. Bardzo ważnym i często podnoszonym aspektem przez inwestorów są kwestie kultury, sportu i rekreacji. Inwestorzy coraz częściej szukają miejsc, w których ich pracownicy mogą różnorodnie spędzać czas – ważna jest dla nich liczba kin, teatrów, boisk i hal sportowych, dostępność do terenów zielonych i wodnych – wymienia Janusz Frysiak, zastępca wójta gminy Stare Miasto. – Większa baza noclegowa, linia kolejowa, ale przede wszystkim zaangażowanie wszystkich we wspólny projekt pozwala z optymizmem patrzyć w przyszłość. W końcowym rozrachunku każdy mały detal może mieć znaczenie, dlatego realizacja projektu „Industrial Park Poland” przyniesie korzyści całemu regionowi.
Potwierdzeniem tych słów jest również współpraca Konina i Kazimierza Biskupiego. – Na podstawie wspólnych działań i uzgodnień dotyczących pozyskania inwestora gmina Kazimierz Biskupi przystąpiła do zmiany Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego dla terenów położonych w obrębie Wieruszew. Dokładnie chodzi tu o były kombinat szklarniowy – podkreśla wójt Grzegorz Maciejewski. Wyjaśniając, że zgodnie z ustaleniami z Koninem został przygotowany teren pod produkcję warzyw na ponad 40 ha i dalszej możliwości rozbudowy do ponad 100 ha, zgodnie ze zmienionym studium. – Założenie jest takie, aby produkcja warzyw odbywała się w Wieruszewie, natomiast pakowanie i logistyka na terenie Konina, przy ul. Brunatnej – dodaje wójt. Wskazuje też na grunty, które samorządy mogłyby razem promować i rozmawiać z potencjalnymi inwestorami. To między innymi tereny pomiędzy strefą inwestycyjną przy ul. Brunatnej w Koninie, a Wolą Łaszczową w gminie Kazimierz Biskupi. – Obszar o powierzchni prawie 50 ha idealnie wpisuje się w strategię planu inwestycyjnego. Przy możliwości przejęcia tych terenów i fakcie, że leżą one w granicach administracyjnych naszej gminy – jesteśmy w stanie ponieść koszty związane z uzbrojeniem tego terenu w niezbędną infrastrukturę techniczną jak drogi, kanalizację, wodociągi itp. Wszystko po to, aby stworzyć wspólny, jednorodny i wydolny układ infrastrukturalny z sąsiadującą strefą przy ul. Brunatnej. To na pewno przyniosłoby korzyści dla mieszkańców gminy Kazimierz Biskupi jak i Konina – mówi Grzegorz Maciejewski. Wskazuje też na współpracę z sąsiednią gminą Kleczew, też związaną z działalnością wydobywczą węgla brunatnego i posiadającą podobną charakterystykę infrastrukturalną. – Plusem jest też to, że właścicielem tych terenów jest jeden podmiot – ZE PAK. Już od pewnego czasu trwają rozmowy pomiędzy Grupą Kapitałową ZE PAK, gminami, jak i Łódzką Specjalną Strefą Ekonomiczną dotyczące znalezienia inwestorów zewnętrznych. Tereny położone przy ul. Biurowiec w Kazimierzu Biskupim, jak i przy ul. 600-lecia w Kleczewie są uzbrojone w pełną infrastrukturę techniczną jak drogi, kolej, gaz, kanalizację sanitarną, wodociągi, infrastrukturę energetyczną, telekomunikacyjną, a nawet lotnisko – mówi Grzegorz Maciejewski. – Liczę na to, że prowadzone wspólne działania doprowadzą do wprowadzenia inwestora, który zapewni funkcjonowanie na tym obszarze przemysłu, a co za tym idzie nastąpi ożywienie tych terenów.
A całość terenów przeznaczonych już w tej chwili pod inwestycje na obszarze graniczącym z gminą Kleczew, przy wykorzystaniu wspólnej infrastruktury, to ponad 350 ha. – Na to mamy już dwóch inwestorów strategicznych. Natomiast do połowy 2023 roku tereny te powiększone zostaną o kolejne 100 ha – dodaje Grzegorz Maciejewski.
W kontekście takich inicjatyw ważna jest też baza ofert inwestycyjnych z całej Wielkopolski Wschodniej, na co wskazuje Waldemar Jaskólski. – Dlatego bezwzględnie trzeba kontynuować projekt Wielkopolskiej Doliny Energii, w formie stowarzyszenia aglomeracyjnego lub też innej organizacji na przykład przy ARR. Ten region ma wspólne interesy i historię, podobne oczekiwania i potrzeby – dodaje.