– Jak Pan ocenia swój dotychczasowy pobyt w
Koninie i pracę w Medyku?
– Na pewno doszło do dużej zmiany kadrowej. Odeszło 12
zawodniczek, więc trzon drużyny, który grał jeszcze w Ekstralidze, został
zmieniony. Zostały z nami dziewczyny, które mają status wychowanek i to na nich
przede wszystkim starałem się opierać pierwszą jedenastkę. Swój pobyt oceniłbym
bardzo pozytywnie, zważywszy na tak dużą zmianę kadrową. Jest wiele młodych
dziewczyn, które do tej pory rywalizowały w drugiej drużynie, a dzisiaj
stanowią o sile pierwszego zespołu. Widać po nich, że mają duże braki
motoryczne, jak i taktyczne, ale są otwarte na współpracę i nową wiedzę.
Wdrażamy poszczególne aspekty, co, myślę, odzwierciedla się w poziomie, jaki prezentują
na boisku, ponieważ jak porównamy sobie pierwsze nasze mecze a te ostatnie,
uważam, że z tygodnia na tydzień nasz zespół funkcjonuje na naprawdę niezłym
poziomie. Wiadomo, że dziewczyny są jeszcze młode, mało doświadczone, więc
zdarzają się błędy, które kosztowały nas utratę punktów, ale patrząc
długofalowo, uważam, że w ciągu najbliższego półrocza, roku te dziewczyny
zrobią naprawdę duży progres i będą stanowiły o sile zespołu i będą liczyły się
do końca w rozgrywkach.
– Chciałbym zapytać o puchar Polski. Co poszło
nie tak w meczu ze Skrą Częstochowa?
– Po wylosowaniu Skry byliśmy pełni optymizmu, ponieważ
widzieliśmy, że nie jest to czołowy zespół Ekstraligi. Nastawialiśmy się na to,
że możemy z nimi rywalizować jak równy z równym i tak się też stało. Przez dużą
część spotkania byliśmy lepszym zespołem. Mieliśmy więcej klarownych sytuacji do
zdobycia bramki, stworzyliśmy sobie trzy znakomite okazje, po których
zdobyliśmy bramki. Nie chciałbym tu szukać winnych w arbitrach, ale jeśli przeanalizujemy
to spotkanie, dwie bramki dla Skry to były ewidentne błędy sędziów – faul przed
polem karnym, który uznali jako rzut karny i ewidentny faul na bramkarce, która
interweniowała w obrębie pola bramkowego, po czym została sfaulowana przez
napastniczkę Skry, a bramka mimo to została uznana. Nie chciałbym obwiniać
zespołu, bo zagraliśmy bardzo dobre spotkanie, natomiast decyzje arbitrów były
takie, a nie inne.
– Czy w Pana odczuciu presja związana z
powrotem do Ekstraligi jest teraz większa, niż to miało miejsce przed początkiem
rozgrywek?
– Przed początkiem rozgrywek na pewno zakładamy, że chcemy
walczyć o najwyższe cele, a dla nas najwyższym celem na ten sezon jest awans do
Ekstraligi. Natomiast rozmawiając z prezesem, to powiedzmy, że ten czas jednego
sezonu to niewystarczający okres do tego, żeby przebudować zespół od nowa i
liczyć się jeszcze w walce o najwyższe cele. Zakładamy bardziej taki dwuletni
okres do powrotu do Ekstraligi. Natomiast jeśli to by się udało od razu w
pierwszym sezonie, to myślę, że wszyscy byśmy byli zadowoleni, wszyscy byśmy
sobie tego życzyli. Jeśli to się nie uda, to chcemy jak najlepiej przygotować
się do kolejnego sezonu, wzmocnić kadrę. Teraz jak wiemy, zmiany potoczyły się
dość szybko i czasu na pozyskanie dziewczyn czy na ocenę pewnych umiejętności
zawodniczek nie było, więc weszliśmy w ligę z marszu, można powiedzieć wręcz
nieprzygotowani do tego sezonu. Dopiero teraz z upływem czasu zaczyna się to stabilizować
i pewne rzeczy, pozytywne i negatywne, zaczynają wychodzić. Myślę, że w tym
sezonie na pewno zrobimy wszystko, żeby powalczyć do ostatniego meczu o awans.
– Kiedy rozmawialiśmy w lipcu, mówiliście razem
z prezesem, że czasami trzeba zrobić krok w tył, żeby pewne rzeczy zmienić. Czy
ten krok w tył jeszcze trwa? Ile według Pana potrwa ta przebudowa, żeby wrócić
do Ekstraligi i walczyć o najwyższe cele?
– Taka przebudowa jest związana z finansami. Są zespoły, które
dysponują ogromnym budżetem i są w stanie w ciągu jednego, dwóch okienek
transferowych ściągnąć bardzo dobre zawodniczki. My jednak skupiamy się na
wprowadzaniu zawodniczek młodzieżowych, więc przebudowa u nas na pewno będzie
troszkę wolniejsza. Dziewczyny są młode i potrzebują też pewnych rzeczy
doświadczyć, potrzebują popełniać błędy, tylko muszą mieć czas na wyciąganie
wniosków. Nie mogę powiedzieć, czy mamy kompletną kadrę na takim poziomie, z
takimi umiejętnościami, że wchodząc na boisko, mogę być spokojny o zwycięstwo. Potrzebujemy
troszkę więcej czasu, pracy i przede wszystkim spokoju. Nie można też patrzeć
na to, że wielki Medyk czy historia Medyka. Chcemy mniej dziewczyn z zagranicy,
które są nasycone sukcesami, a wolimy zainwestować w młodsze zawodniczki, które
są przede wszystkim głodne tych sukcesów, chcą się rozwijać, pracować i
reprezentować nasz klub. Z doświadczenia wiem, że ciężko jest budować drużynę,
sukcesy, jeśli ktoś nie ma tożsamości klubu, a przychodzi wyłącznie na sezon
lub dwa po to, żeby zarobić całkiem niezłe pieniądze i iść dalej w swoją
przygodę piłkarską. Dlatego myślę, że obraliśmy fajny kierunek, że mamy ku temu
fundamenty, bo jest duża część dziewczyn, która stanowi o sile tego zespołu,
tylko po prostu potrzebuje czasu.
– Jakie argumenty ma Medyk, żeby walczyć o
powrót do Ekstraligi?
– Medyk ma przede wszystkim tożsamość. Są dziewczyny, które
już od wielu lat trenują, pracują w tym klubie, a wcześniej po prostu były uzupełnieniem
kadry meczowej, bardziej na zasadzie nauki i rozwoju. Te zawodniczki, które
cierpliwie czekały na swoją szansę, dzisiaj ją otrzymują, wychodzą na boisko i
rozgrywają pełne 90 minut. Myślę, że kibice powinni dostrzec zmianę, metamorfozę,
jeśli chodzi o wizję i sposób myślenia. Na pewno oczekują wyników, sukcesów, bo
do tego Medyk w ostatnich latach przyzwyczaił. Natomiast jeśli chodzi o wyniki
i sukcesy, to na pewno musimy być cierpliwi. Piłka nożna kobiet cały czas się
rozwija, wiele klubów, które posiadają ogromne budżety, też włączają się do
rywalizacji i ona się zwiększa. Warto dodać, że jest dość mała liczba
zawodniczek, a kluby walczą między sobą o pozyskanie piłkarek, a wiemy, że dziewczyny
w pierwszej kolejności będą wybierać zespoły, które rywalizują o mistrzostwo
Polski i oferują godziwe wynagrodzenie. Musimy być cierpliwi.