Przytulanie
się jest opłacalne. Wiedzą o tym wszyscy, którzy przytulali się do Lecha Wałęsy
i weszli do demokratycznego parlamentu. Teraz miłość niektórych do lidera
„Solidarności” wygasła, a innych okazała się wyrachowaniem. Chociaż sam Wałęsa
na to też pracuje. Przedstawia siebie jako człowieka ze spiżu, o czym –
szanując jego zasługi – wielu już nie chce słuchać. Jak podczas marszu w
Warszawie przeciwko rządom PiS-u.
Celebryci wybierają bezpieczniejsze
przytulanie się. Nie do polityków, a do gwiazd sportu. Kto obecnie nie chciałby
się pokazać w towarzystwie mistrzyni nad mistrzyniami, tenisistki Igi Świątek?
Dwie dziennikarki telewizyjne (jedna była, teraz bizneswoman)
poleciały do Paryża, aby na chodniku przed stadionem odtańczyć jej zwycięstwo,
co oczywiście umieściły w mediach społecznościowych (po to tam poleciały).
Dziennikarz, który nagrzebał sobie niepłaceniem podatków i
jazdą samochodem bez prawa jazdy, też zapragnął ogrzać się przy Idze Świątek. A
to mądra dziewczyna. Wie, kto jest kim, więc specjalnym entuzjazmem do niego
nie zapałała.
Zresztą ta stacja telewizyjna ma znakomitych komentatorów
sportowych, a wysłała dyletanta, aby widzowie zapomnieli o jego przewinieniach?
Brzydkie.
Zbliżają się
wybory parlamentarne, czy też będzie przytulanie? Jarosław Kaczyński jest cały
czas dobrą partią wśród swoich wyznawców, ale czy będzie chciał stanąć z nimi
pod rękę do zdjęcia?
Może i to wymyślą. PiS chwyta się wszystkich sposobów, aby po
raz trzeci wygrać wybory. A to wspólne fotografowanie się, jest najmniej
szkodliwą metodą kampanii. Chociaż Jarosław Kaczyński na każdym słupie
ogłoszeniowym, to byłoby hardcorowe przeżycie.
Czy w takie rozwiązanie pójdzie i Donald
Tusk? Jest najbardziej wyrazisty, a ci jego pomagierzy jacyś tacy niemrawi. Ekipa
kroczy za nim, ale każdy – wydaje się – woli być spory kawałek za liderem. Nie
wiadomo dlaczego? Do wspólnych zdjęć stają zwykli wyborcy, chociaż, gdy padnie
sygnał dla partyjnych, wyrosną jak spod ziemi.
A w Koninie, do kogo lub czego można
byłoby się przytulić? Z imienia i nazwiska nikogo nie wymienię. Może więc do
skarbów naszej historii? Też nie byłoby łatwo.
Rarytasem jest koniński słup drogowy (zwany błędnie milowym),
stojący nieopodal kościoła na Starówce. Ale zbyt wielu osobom kojarzy się z taką
bezpośrednią miłością, bo to pewnie najbardziej seksowny słup na świecie. Czy
byłoby wielu chętnych, aby się do niego przytulić?