Jeśli ktoś uważałby, że wybory parlamentarne mają niewiele wspólnego z samorządowymi, to się bardzo myli. Posłowie, senatorowie chcą w kampanii przytulać wójtów, burmistrzów, prezydentów, najlepiej swoich, albo takich, którzy nie odrzucają ich zalotów. A że często jest to za pieniądze, no cóż, takie życie. Ta miłość odbywa się też w drugą stronę. I mamy taki dom p…olityczny.
Kandydaci na parlamentarzystów, gdy są przekonani, że znajdą się na listach wyborczych, już jeżdżą do miast i gmin. Łatwiej mają ci naznaczeni w poprzedniej kadencji, bo poseł czy senator po swoim okręgu ma prawo się poruszać. Chociaż tylko tak teoretycznie. Nie na wszystkie uroczystości gminne czy miejskie zapraszani są wszyscy parlamentarzyści.
Myślę, że już teraz kandydaci na posłów i senatorów mają o czym pogadać z wójtami, burmistrzami i prezydentami, którzy w przyszłym roku na wiosnę, ich kadencja została przedłużona o sześć miesięcy, zechcą ubiegać się o kolejną, która będzie ich ostatnią. W 2018 roku uchwalono takie prawo.
Wójtowie,
burmistrzowie i prezydenci mogą być wybierani tylko na dwie pięcioletnie
kadencje. Przekonywano wówczas, że w ten sposób ograniczy się korupcyjne pokusy
w samorządach. Argument trochę niedorzeczny, bo ci najniżej w administracji są
jak na patelni, a ostatnie lata pokazują, gdzie dochodzi do największych
przekrętów. Nie rozumiem też dlaczego wójtów, burmistrzów, prezydentów
podejrzewa się o matactwa, a takie ograniczenia nie dotyczą radnych czy
parlamentarzystów.
Słyszę, że rozmawia się już o tym, aby w przyszłej kadencji
parlamentu to prawo zmienić. Obliczono, że średnia kadencja szefów samorządów
wynosi dwie i pół kadencji. Czyli nie aż tak dużo. Choć są i rodzynki. Od
początku przemian ustrojowych w 1990 roku, w Wielkopolsce, 11 wójtów
nieprzerwanie pełni tę funkcję. W naszej części regionu są to: Mirosław
Broniszewski z Przykony (w tym czasie był też starostą tureckim), Włodzimierz
Fraszczyk z Olszówki i Jan Nowak z Kawęczyna. Przez te ponad 30 lat na
stanowisku nie pozostał jednak żaden burmistrz ani prezydent.
Spojrzałem w życiorysy samorządowców. Większość po ukończeniu
drugiej kadencji będzie jeszcze w sile wieku. Z dużymi kwalifikacjami, ale bez prawa
wykonywania zawodu. Jeśli więc ustawa nie zostanie zmieniona, w połowie drugiej
kadencji, wójtowie, burmistrzowie i prezydenci zaczną rozglądać się za pracą dla
siebie. Czy to będzie lepsze dla samorządów?